"Kochaj, a będziesz kochany, bo miłość oczyszcza,
uzdrawia i naprawia wszelkie zło uprzednio popełnione."
Tomasz a Kempis
Tyle razy zastanawiała się nad tym, co w nim takiego jest, że przyciągał ją do
siebie niczym magnes. Przez te wszystkie lata szkoły usłyszała z jego ust tak
wiele docinek i przezwisk. Nie pamiętała ich teraz, jednak była
pewna, że ktoś z lepszą pamięcią niż ona mógłby napisać o tym pokaźnych
rozmiarów tomik.
Ruda, mądrala,
marchewka. To jedne z najpopularniejszych.
Teraz, gdy tak się do niej zwracał, zawsze wprawiał ją w dobry nastrój,
przypominając te piękne, szczęśliwe, bezproblemowe czasy dzieciństwa i nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
W tej chwili było już
inaczej. Niebezpiecznie. Na wyspach brytyjskich panoszył się Lord Voldemort,
który z jakiegoś głupiego i niezrozumiałego dla niej powodu postanowił
zwerbować ją i jej męża w swoje szeregi. Nie wystarczyła mu jedna odmowa.
Musieli jeszcze dwa razy stoczyć walkę na śmierć i życie, gdyż on z sobie tylko
znanych powodów pragnął mieć ich w zgrai śmierciożerców.
Westchnęła
lekko i spojrzała jeszcze raz na śpiącego tuż obok niej męża. James Potter
leżał z jedną ręką zarzuconą nad głową, drugą zwisającą z łóżka. Zawsze tak
spał. Jakby szukał chłodniejszego miejsca. Te jego dziecięce przyzwyczajenia.
Jest słodki, zwłaszcza kiedy śpi. Klatka piersiowa jej męża, unosiła się i opadała w
równomiernym tempie, usta pozostawały lekko rozchylone. Na jego twarzy malował
się błogi spokój, którego ona niestety nie czuła.
Coś ją
niepokoiło. Od wielu tygodni czuła, że stanie się coś złego. Nigdy nie
zawracała sobie głowy jakimiś wróżbami czy przeczuciami. Intuicją kierowała
się bardzo rzadko, najczęściej przy warzeniu eliksiru. Nie wierzyła w
żadne przepowiednie, ale skoro sam Albus Dumbledore tak zrobił, to chyba i
ona powinna.
Syriusz
zapewniał ich, że są bezpieczni, że nic złego nie może im się stać. Zbliżała się Noc Duchów, a ona nigdy nie lubiła tego święta.
James tak bardzo cieszył się na ten dzień. Zabierze Harry'ego na spacer i
zbieranie cukierków, a ona w tym czasie weźmie długą kąpiel i przygotuje
kolację.
Westchnęła
lekko po raz kolejny i przewróciła się na drugi bok, by spojrzeć na śpiącego w
łóżeczku pod oknem synka. Leżał w pozycji niemalże identycznej jak jego ojciec. Małą dłonią obejmował drewniany szczebelek w łóżeczku, które podarował im
Glizdek po tym, jak poinformowali przyjaciół, że będą mieli
dziecko.
Spoglądając na
zegarek stojący na szafce nocnej, zdała sobie sprawę, że nie spała już od dobrej
godziny. Niepokój przeszywał jej serce i myśli, powodując bezsenność. Nie
powinna się tak zamartwiać. Musi przestać, bo to nie ma sensu.
Odwróciła się z powrotem do męża i przytuliła do jego boku. Powoli się uspokajała i wyrównywała oddech.
Przy nim czuła
się bezpieczna. Jeśli tylko będą razem i będą mieli takich wspaniałych
przyjaciół, nie mają powodu do zmartwień.
_______________________________________________________
BETA - brak.
Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim nowym blogu. Tematyka jest dość dobrze znana i oklepana, wiem o tym bardzo dobrze, mimo to podejmę się tego wyzwania i spróbuję napisać historię życia Lily i Jamesa Potterów, taką jaką ja sobie wyobrażam.
Pewnie niektórzy się zdziwią, że po raz kolejny powracam do tej tematyki. No cóż, jest to pierwsza tematyka jaką się zajęłam, a z tego co widzicie, nic nie wychodzi mi lepiej. Brałam się za wiele innych blogów, pisałam opowiadania fantastyczne i obyczajowe, i za każdym razem natrafiałam na pewną ścianę, która za nic w świecie nie chciała przepuścić mnie dalej, przez co zawsze musiałam się poddać i nie dokończyć opowiadania.
Mam nadzieję, że skoro wracam do tematyki potterowskiej, dam radę napisać tę historię do końca. Trzymajcie za mnie kciuki.
Dobrze wiem jak to jest natrafiać na ścianę podczas pisania opowiadania, bo już nieraz mi się to przytrafiało. Ale nie o tym chciałam pisać :D Trafiłam na tego bloga przypadkiem i bardzo się z tego cieszę, bo lubię tę tematykę i lubię także czytać na bieżąco, bez nadrabiania rozdziałów. Lord Voldemort chcący zwerbować w szeregi Śmierciożerców Lily i Jamesa? Jestem w stu procentach zainteresowana! Informuj mnie o nowych rozdziałach, jeśli możesz :)
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam do mnie na wspomnienie--milosci.blogspot.com gdzie również właśnie ukazał się prolog :)
Taak,wiem, że nie jestem jedyna, która nie może dokończyć zaczętego opowiadania. Mam nadzieję, że powrót do pisania o moich ulubionych postaciach przywróci mi moją wyobraźnię i dokończę też inne historie.
UsuńJasne, mogę Cię informować ;-)
Ostatnimi czasami zaczęłam lubić potterowskie opowiadania. Bardzo tęskniłam za Twoimi dziełami i bardzo się ucieszyłam, że zaczynasz pisać nowe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńTemat Jamesa i Lily nie jest mi znany, ale mam nadzieję, że jak najlepiej mi to wyjaśnisz.
Pozdrawiam!
Sparrow (Kadu)
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ktokolwiek z moich starych czytelników pamięta jeszcze o mnie i ma zamiar czytać to opowiadanie!
UsuńTemat wszystkich opowieści potterowskich jest mi bardzo dobrze znany, w końcu na tym się wychowałam i ciągle wertuję wszystkie książki. Uwielbiam sobie wyobrażać co mogło się zdarzyć.
A i jak już mówiłam, moje pierwsze opowiadanie było właśnie fanfiction potterowskim, tak więc mam nadzieję, że powrót do korzeni obudzi we mnie wenę także i na inne opowiadania.
Dziękuję za to, że jesteś!
"przypominając te piękne, szczęśliwe, bezproblemowe czasy dzieciństwa i czasów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie." - nie wiem, czy celowe powtórzenie, ale lepiej brzmiałoby "i nauki w Hogwarcie". ;)
OdpowiedzUsuń"Nigdy nie zawracała sobie głowy jakimiś wróżbami i czy przeczuciami." - "i" Ci się zaplątało. ;)
"Nie wierzyła w żadne przepowiednie, ale skoro sam Albus Dumbledore w nie wierzył, to chyba i ona powinna. " - znów powtórzenie. Może wystarczyłoby "tak zrobił"? Bo już wiemy, że chodzi o wierzenie.
"Zbliża się Halloween, a ona nigdy nie lubiła tego święta." - czarodzieje nazywają Halloween Nocą Duchów.
"Zabierze Harrego" - Harry'ego
"które podarował im Glizdek" - to określenie brzmiałoby naturalnie w ustach Jamesa, ale do Lily bardziej chyba pasuje nazwanie go Peterem. (;
Okej, błędów się poczepiałam, to teraz powiem coś o treści.
Przede wszystkim, postanowiłam wpaść zobaczyć, co tu zaczęłaś pisać, bo jestem uzależniona od potterowskich fanfików, przynajmniej tych dobrych. ;) Czasy Huncwotów zostały wyjątkowo rozjechane przez blogosferę i sprowadzone do płaskich romansów bez krzty prawdopodobieństwa psychologicznego. Twoje opowiadanie nie zapowiada się na takie.
Prolog mi się podoba dlatego, że choć krótki, ma konkretną treść. Zdecydowałaś się na moment, którego jeszcze na blogach nie widziałam: noc poprzedzającą kilka dni śmierć Potterów. Twoja Lily nie wydaje się w tym momencie trzpiotowatą małolatą, tylko młodą kobietą, która zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Jej wahania i strach są jak najbardziej na miejscu i moim zdaniem ładnie to oddałaś w tekście.
Na marginesie - podoba mi się również wspomnienie o Peterze. Wszyscy go od początku do końca dyskryminują, a przecież musiał zachowywać się nadal jak ich przyjaciel, by zachować pozory. W końcu szalenie mu ufali, skoro został strażnikiem ich tajemnicy.
W takim razie nie pozostaje mi nic więcej, jak czekać na pierwszy rozdział. (;
Pozdrawiam
Rosalia
P.s.: Proszę, wyłącz weryfikację obrazkową. ^^
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i wytknięcie błędów. Tak myślałam, że nawet kilkukrotne przeczytanie tego krótkiego tekstu, nie pomoże mi w wykryciu i usunięciu wszystkich błędów, dlatego ciągle szukam Bety.
UsuńJa również uwielbiam opowiadania potterowskie. To moje dzieciństwo i mimo że jestem już dorosła ciągle wracam do tych pięknych czasów.
Moim zamiarem jest ukazanie takiej prawdziwej historii tych bohaterów. W końcu kiedyś czasy szkolne mijają i wszyscy dorastają i dorośleją. Nie wiem, czy sprostam temu wyzwaniu, moim zdaniem to nie jest takie proste, nawet jeśli blogosfera posiada w swoim asortymencie tysiące opowiadań tego typu.
Jeśli chodzi o Petera. Ja też uważam, że wszędzie jest dyskryminowany. Jego najbliżsi przyjaciele, nigdy by nie powiedzieli, że to on jest zdrajcą, więc uważam, że powinien odgrywać w tym opowiadaniu tak samo ważną rolę jak Syriusz czy Remus. W końcu Huncwotów była czwórka, nie trójka.
Mam nadzieję, że kolejne rozdziały też się spodobają.
Pozdrawiam!
PS. Wydaje mi się (prawdę mówiąc przed chwilą to sprawdziłam xD), że w książce Harry Potter i Insygnia Śmierci, w rozdziale dziesiątym, w liście, który Lily wysłała do Syriusza, dokładnie zawarła ten sam zwrot: "Glizdek odwiedził nas w ostatni weekend [...]", więc myślę, że ta "ksywka" była dobrze znana Lily. ;-)
UsuńAd. PS.: w takim razie nie mam uwag. xD
UsuńKochana,
OdpowiedzUsuńnie ukrywam, że nie jestem zbyt wielkim fanem Pottera. Przeczytałam pierwszą i drugą część, ale jakoś nie nabrałam ochoty na więcej. Wszystkie części widziałam w telewizji, ale to też nie sprawiło, żebym poczuła jakikolwiek impuls do czytania. To po prostu nie są moje klimaty.
Mimo wszystko, kocham Twój styl. Kocham Twoją twórczość. Jesteś niesamowitą pisarką i dlatego podjęłam się tego swoistego dla mnie wyzwania i stwierdziłam, że warto dać szansę.
Prolog był spokojny, chociaż z nutą niekurywanego strachu i niepewności. Podoba mi się to, gdy niby wszystko z pozoru jest okay, ale postacie czują się niekomfortowo... Taka lekka nuta smutku/strachu zawsze dobrze wpływa na ostateczny przekaz.
Cóż, zobaczę, co jeszcze nam zaserwujesz :)
Styl masz bardzo dojrzały, dzięki temu bardzo dobrze się czyta. Prolog wyszedł ci rewelacyjnie. Lubie Pottera także sądzę ze bede tu zaglądać;)
OdpowiedzUsuńwww.czarnekrolestwo.blog.pl
Styl masz bardzo dojrzały, dzięki temu bardzo dobrze się czyta. Prolog wyszedł ci rewelacyjnie. Lubie Pottera także sądzę ze bede tu zaglądać;)
OdpowiedzUsuńwww.czarnekrolestwo.blog.pl
No, no. Jestem naprawdę czepialska i zazwyczaj nie ukrywam, jeśli coś mi się nie podoba. A tu duży szok. Nie mam do czego się przyczepić. Nawet do jednego, durnego przecinka. Nawet nie wiesz, jak się cieszę :) Ta scenka jest naprawdę bardzo słodka, ale, mimo że właśnie takich sweetscenek nie lubię, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńWitaj!:)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga przypadkiem, ale z pewnością zostanę na dłużej. Przeczytałam prolog i już wiem, że będzie to jedno z moich ulubionych opowiadań. Od kilku lat czytam opowiadania o miłości Lily i Jamesa. Jestem bardzo ciekawa, jaką przyszłość dla nich zaplanowałaś. Mam nadzieję, że pozostawisz ich przy życiu, choć niepokój Lily i wzmianka o nadchodzącym Święcie Duchów wskazuje na to, że niebawem stanie się coś złego. Przyjemnie wyobrazić sobie ich jako szczęśliwą rodzinę, dlatego mam nadzieję, że nie będziesz trzymać się kanonu:)
Obiecuję, że wrócę z długim komentarzem, gdy tylko przeczytam pozostałe rozdziały:)
Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny:)
Neithiria.
Ps: W wolnych chwilach zapraszam również do mnie, choć piszę o Jamesie Syriuszu, więc nie wiem, czy zainteresuje Cię moje opowiadanie:)
Cześć,
OdpowiedzUsuńweszłam na twojego bloga, bo chciałam sobie przypomnieć te czasy, kiedy w opowiadaniach o Jily tkwiłam po uszy. Teraz chwytam się prawie każdej tematyki, gdyby było inaczej nie miałabym czego czytać :/ Kiedyś już tu zawędrowałam, ale wtedy nie miałam zwyczaju komentowania. Ach ta intuicja Lily... Dlaczego nie mogłaby ją w tym wypadku zawieść?! W każdym razie lecę czytać dalej, ciekawi mnie co im tam zaplanowałaś ^^ Ogólnie blog ciekawy, dobrze się czyta.
Pozdrawiam
~ A. E.