"Nikt nie rodzi się mądrym, lecz się nim staje."
przysłowie łacińskie
Rudowłosa dziewczyna stała w Sali Wejściowej i zastanawiała się, czy jest sens czekać na przyjaciela. Umówili się, że powtórzą ze sobą materiał jeszcze przed egzaminem, lecz Severus Snape spóźniał się już pół godziny. Lily rozglądała się po wysokim pomieszczeniu i zagryzała wargi, coraz bardziej zdenerwowana.
Dziś ostatni egzamin z obrony
przed czarną magią i w końcu nadejdą upragnione dni spokoju. Uwielbiała się
uczyć, jednak sumy w tym roku dały jej się we znaki. Nie spała po nocach, by
choć o krztynę poszerzyć wiedzę na temat magicznych zwierząt i
roślin oraz zaklęć, które przerabiali w tym roku szkolnym. Wiedziała
doskonale, że była dobrze przygotowana, ale z natury wolała się wszystkiego jeszcze
raz upewnić.
‒ To do niego nie podobne –
mruknęła pod nosem i jeszcze raz uważniej rozejrzała się po Sali Wejściowej.
Z lochów wychodziła
właśnie grupka Ślizgonów. Pośród nich zauważyła przygarbionego przyjaciela, cicho rozmawiającego z Mulciberem i Averym. Na jej policzkach powoli wykwitały czerwone
plamy, które były oznaką zbliżającego się wybuchu wściekłości. Stała tam
jeszcze przez chwilę, przypatrując się, jak czarnowłosy chłopak, całkowicie
pochłonięty rozmową, przeszedł niedaleko niej i wszedł do Wielkiej Sali na
śniadanie.
Prychnęła cicho i zła jak osa
ruszyła za grupką Ślizgonów, po czym szybkim krokiem ich wyminęła i skierowała
się do stołu Gryffinforu, gdzie czekały na nią przyjaciółki. Dziewczęta, widząc, w jakim stanie jest panna Evans, wymieniły między sobą zaskoczone
spojrzenia, jednak nie poruszyły tego tematu, wiedząc, że jeśli Ruda wybuchnie, przeleje na nie całą złość.
‒ Lily, nie uwierzysz, co przed
chwilą powiedziała Dorcas! – Śliczna dziewczyna o fiołkowych
oczach i z burzą pięknych jasnych włosów uśmiechnęła się do niej i zabawnie uniosła wysoko brwi, które zniknęły
pod grubą, prostą grzywką. – Jej zdaniem na dzisiejszym
egzaminie Huncwoci znów wywiną jakiś kawał. Wyobrażasz to sobie? Na sumach?
Chyba nie są aż tak głupi, prawda?
Zielone oczy Lily Evans wyrażały
największą pogardę jaką można sobie wyobrazić. Tylko prychnęła cichutko i
spojrzała na oddalonych od niej o kilka miejsc czterech chłopców, którzy
zawzięcie ze sobą dyskutowali przyciszonymi głosami, pochylając się do siebie
przez stół.
‒ To by nawet było do nich
podobne, ale nie sądzę, żeby im się to udało. Słyszałam wczoraj na spotkaniu dla
prefektów, że na czas egzaminów teoretycznych, na Wielką Salę rzucane są jakieś zaklęcia, dzięki nim żadne, nawet najsilniejsze czary nie zadziałają.
Tylko grono pedagogiczne i egzaminatorzy znają odpowiednie zaklęcie, które cofa
ten urok.
‒ Aha! – wykrzyknął Potter, który w chwili, gdy dziewczyna kończyła ostatnie zdanie, opadł na
krzesło obok niej. Reszta Huncwotów stanęła za jego plecami. – Czyli, że nasza kochana McGonagall naprawdę uwierzyła w
ten głupi dowcip, Łapo! Wiedziałem, że nam się uda!
Chłopcy przybili sobie piątki nad
głową rudowłosej koleżanki, po czym, widząc jej pełną oburzenia minę, obaj
wybuchnęli gromkim śmiechem. Dziewczyny, siedzące po przeciwnej stronie stołu uśmiechnęły
się tylko leciutko pod nosem, jednak widząc ostre spojrzenie Lily, od razu
spoważniały.
‒ Jesteś beznadziejny, Potter.
Nawet nie próbuj przeszkadzać podczas tego ostatniego egzaminu. To, że tobie
nie zależy na ocenach, nie znaczy, że wszyscy muszą być takimi ignorantami.
‒ Oj, przestań już, Lily.
Przecież wiesz, że nigdy nie przeszkodziłbym ci w zdobywaniu dwunastu Wybitnych
na sumach. Wszyscy wiemy, że jesteś najmądrzejszą i najlepszą czarownicą na
roku.
Chłopak puścił oczko do
Lily i niemal równocześnie jego lewa ręka powędrowała do czarnych,
potarganych na wszystkie strony włosów, by po chwili zmierzwić je jeszcze
bardziej. Evans prychnęła głośno, po czym chwyciła leżącego przed nią tosta
i gwałtownie wstała od stołu.
‒ Nie mam zamiaru z tobą
rozmawiać, Potter. Do ciebie i tak nic nie dociera. Jesteś największym napuszonym dupkiem na świecie. – Ruszyła w stronę wyjścia, jednak zatrzymała
się kilka kroków dalej i spojrzała na przyjaciółki z lekkim uśmiechem na
twarzy. ‒ Idę do biblioteki, muszę
jeszcze coś sprawdzić i obiecałam Sevowi, że powtórzymy razem materiał.
Spotkajmy się w Sali Wejściowej przed egzaminem,dobrze? Pa. ‒ Mówiąc to, szła już tyłem
do wyjścia, machając koleżankom na pożegnanie.
Przez chwilę wszyscy siedzący
przy stole nic nie mówili. Dopiero gdy długie rude włosy panny Evans zniknęły
za zakrętem, James Potter wybuchnął.
‒ Dlaczego ona musi spotykać się
z tym Smarkerusem?! Przecież to Ślizgon! W dodatku jeden z najgorszych z
naszego roku. Siedzi tylko i ryje tym swoim brudnym nochalem w książkach, wyszukując
jakichś nowych czarnomagicznych zaklęć. Czy ona naprawdę nie widzi, jaki on
jest? – zwrócił się do siedzących naprzeciwko niego Gryfonek.
‒ Wiesz, James, ja nawet nie chcę
o tym rozmawiać. To jej sprawa. Zna się ze Snape'em jeszcze sprzed Hogwartu, to
jej przyjaciel, nie mnie oceniać, jaki on jest – odezwała się Dorcas i posyłając
siedzącym przy stole chłopcom lekki uśmiech, wstała pociągając za rękę blondwłosą koleżankę. – Chodź, Marlena, lepiej i my powtórzymy materiał, może akurat trafi nam się na egzaminie coś z tych notatek.
Dziewczęta ruszyły wolnym krokiem
wzdłuż stołu Griffindoru. Dorcas odwróciła się jeszcze na chwilę w stronę czterech
chłopców i posłała im jeden ze swoich
uwodzicielskich uśmiechów.
Co z tego, że Ruda nie lubi
Huncwotów. Zawsze mogę sobie z którymś poflirtować, w końcu najprzystojniejsi faceci w szkole, pomyślała i odrzuciła na plecy brązowe włosy.
~*~
Snape wszedł do biblioteki, rozglądając
się uważnie. To było pierwsze z miejsc, w których miał zamiar szukać Lily,
jednak wiedział, że mogła się na niego obrazić za to, że zapomniał o
umówionym spotkaniu przed śniadaniem. Mogła pójść do pokoju wspólnego
Gryffindoru, gdzie nie miał wstępu. Mogła pójść na błonia, by odetchnąć
świeżym powietrzem, schować się w jednej z nieużywanych klas, by w spokoju
powtórzyć sobie wszystkie ważne notatki na dzisiejszy, ostatni w tym roku, egzamin
pisemny.
Już miał zamiar odwrócić się na
pięcie i wyjść z ogromnej, zakurzonej sali, jaką była biblioteka, jednak między
półkami mignęło mu coś pomarańczowego, prawie ognistego. Uśmiechnął się
nieznacznie pod nosem i szybkim krokiem ruszył w tamtą stronę. Będąc już
jedynie kilka metrów przed stolikiem zawalonym wielkimi woluminami, dostrzegł,
że nie pomylił się. Pochylona nad jedną z książek, siedziała panna Evans. Bujną czuprynę związała w węzeł tuż nad karkiem, a w bystrych, zielonych niczym
świeża trawa oczach dostrzegł głód wiedzy, kiedy pochłaniała linijkę za linijką
tekstu.
‒ Cześć – odezwał się cicho i
odsunął jedno z wolnych krzeseł stojących przy stoliku. – Przepraszam, że nie
przyszedłem do ciebie przed śniadaniem.
Słysząc w głosie przyjaciela
szczery żal, Ruda uśmiechnęła się do niego nieznacznie, po czym, przywracając
powagę na twarz, zamknęła czytaną książkę.
‒ Cóż, czekałam na ciebie więcej
niż pół godziny. A gdy już miałam się poddać i iść na śniadanie, z lochów
wyszedłeś ty i cała zgraja innych Ślizgonów, bardzo pochłonięci rozmową.
– Nie chciała, by w jej głosie wyczuł niechęć, jednak nie mogła do końca jej
ukryć. Nigdy nie lubiła kolegów Severusa. Byli źli i złośliwi. Nawet biednych
pierwszorocznych traktowali, jak nic nieznaczące robaki.
Snape lekko pobladł, a na jego
twarzy pojawił się grymas, który natychmiast zniknął, zastąpiony przez krwisty
rumieniec.
‒ No, tak. Akurat wszyscy szli na
śniadanie, więc z nimi poszedłem i ja. Nie widziałem cię w Sali Wejściowej,
myślałem, że już dawno poszłaś na śniadanie.
Lily czuła coraz to większą
złość, słysząc kulawe tłumaczenia chłopaka. Doskonale wiedziała, że
zapomniał o niej, że zapomniał o spotkaniu. A jednak nie
potrafił się do tego przyznać. Ruda od zawsze nienawidziła kłamstw, a jej
przyjaciel doskonale o tym wiedział. W dodatku nie podobało jej się to, z kim
Severus spędzał czas. Czy nie mógł znaleźć sobie innych znajomych? Musiał się z nimi prowadzać?
Z rumieńcami złości odsunęła
głośno krzesło, machnęła lekko różdżką, podrywając tym wszystkie leżące na
stole książki, które szybko powędrowały na swoje miejsca, a następnie, nie zwracając
uwagi na zdziwione spojrzenie czarnowłosego chłopaka siedzącego naprzeciwko
niej, ruszyła szybkim krokiem do wyjścia. Nie oglądając się za siebie, skręciła
w prawo, udając się w stronę schodów prowadzących do wieży Gryffindoru.
Słyszała za sobą przyśpieszony oddech i nierówny krok przyjaciela, jednak w tej
chwili była na niego tak zła, że nie miała zamiaru z nim nawet rozmawiać.
‒ Lily.
Nie odpowiedziała. Przyspieszyła
tylko nieznacznie i gdy już miała stanąć na pierwszym stopniu schodów, poczuła
ciepłą dłoń na ramieniu i lekkie szarpnięcie, które spowodowało, że
mimowolnie odwróciła się w stronę bruneta.
Zmierzyła go uważnym spojrzeniem.
Czarne włosy jak zwykle były lekko przetłuszczone i opadały mu po obu stronach
głowy w nieładnych strąkach. Ziemista cera chłopaka wyglądała, jakby co najmniej od dwóch miesięcy nie widziała
słońca, co było kompletną bzdurą, ponieważ prawie codziennie wybierali się na
długie spacery po błoniach. Jej wzrok przeniósł się na czarną szkolną szatę, na
której widniały zielone wstawki i srebrny wąż, godło domu Salazara Slytherina.
Zatrzymała spojrzenie na dużej, odrobinę zniszczonej i popękanej męskiej dłoni, zaciśniętej na jej ramieniu.
Po chwili chłopak chyba zrozumiał,
że zbyt mocno ściskał rękę dziewczyny, gdyż rozluźnił palce i zawstydzony spuścił wzrok, nagle interesując się fakturą podłogi. Przez moment stali na schodach nic nie mówiąc. Ona, patrząc na niego oczekująco, a on z oczami utkwionymi w
zaciśniętych dłoniach i włosami opadającymi na twarz.
Gdy Ruda miała już zamiar odejść przyjaciel podniósł wreszcie wzrok i cichym głosem wypowiedział
zdanie, którego najmniej się spodziewała:
– Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi… Najlepszymi przyjaciółmi.
– Jesteśmy przyjaciółmi, ale nie lubię kilku typów, koło których wciąż
się kręcisz! Wybacz mi, ale nie cierpię Avery’ego i Mulcibera! Mulciber! –
prychnęła z pogardą i potrząsnęła rudą grzywą. – Co ty w nim widzisz, Sev? Jest odrażający! Nie
wiesz, co próbował zrobić Mary Macdonald?
Dziewczyna oparła się o poręcz
schodów i patrzyła z nieskrywaną niechęcią na Snape'a, który
znów pochylił głowę i zainteresował się swoimi rękoma.
– To nic takiego... Taki żart, nic więcej...
– To była czarna magia i jeśli uważasz, że to śmieszne... – Twarz
rudowłosej wyrażała teraz zdziwienie pomieszane z przerażeniem.
Wiedziała, że jej przyjaciel
interesował się czarną magią, sądziła jednak, że miało to związek tylko i wyłącznie
z obroną przed czarną magią. Myślała, że Severus po prostu lubi ten przedmiot i
dlatego tak bardzo ciekawią go te wszystkie zaklęcia i klątwy. Teraz dopiero
docierało do niej, że to mogła być fascynacja samą czarną magią, a nie ochroną
przed nią.
Pokręciła ze smutkiem głową. Już miała odwrócić się na pięcie i ruszać w górę schodów, gdy Snape po raz kolejny zaczął tak znienawidzony przez nią temat.
Pokręciła ze smutkiem głową. Już miała odwrócić się na pięcie i ruszać w górę schodów, gdy Snape po raz kolejny zaczął tak znienawidzony przez nią temat.
– A co robi ten Potter i jego kumple? – zapytał ze złością Ślizgon,
rumieniąc się lekko.
– Co ma z tym wspólnego Potter? – warknęła i zmrużyła lekko oczy.
Nie lubiła rozmawiać o tym chłopaku, w ogóle nie lubiła niczego, co jest z nim
związane.
– Wymykają się gdzieś w nocy. Ten Lupin jest jakiś dziwny. Jak myślisz,
gdzie on wciąż znika?
– Lupin jest chory – odpowiedziała Lily. – Mówią, że choruje...
– Co miesiąc przy pełni księżyca?
– Wiem, co myślisz – powiedziała chłodno Lily. – Nie wiem tylko,
dlaczego masz jakąś obsesję na ich punkcie. Dlaczego tak cię obchodzi, co oni
robią nocami?
– Próbuję ci tylko wykazać, że wcale nie są tacy cudowni, jak wszyscy
uważają.
Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że się zarumieniła. Dobrze
wiedziała, że ta cała banda, która każe na siebie mówić Huncwoci, ciągle
planuje nowe wybryki i kawały. Nie miała jednak ochoty o tym myśleć, a tym
bardziej rozmawiać. To, że Remus był prefektem i nic nie robił, by powstrzymać kolegów od głupich dowcipów, tylko działało jej na nerwy. Lubiła Lupina, to
jedyny chłopak z Gryffindoru z ich roku, który w jakikolwiek sposób przykładał się do nauki. Postanowiła uciąć temat i więcej do tego nie wracać, jednak widok
rozłoszczonej miny przyjaciela wytrącił ją z równowagi.
– W każdym razie nie uprawiają czarnej magii. – Ściszyła głos. – A ty
jesteś naprawdę niewdzięczny. Słyszałam, co się stało w nocy. Wlazłeś do tego
tunelu pod Wierzbą Bijącą i James Potter uratował cię przed tym, co się kryło
na końcu...
Twarz Snape’a wykrzywił grymas, który przeraził Rudą. Nie
wiedziała, że nienawiść Severusa do tego nadętego Pottera osiągnęła aż takie
rozmiary.
– Uratował? Uratował? Myślisz, że odgrywał bohatera? Ratował siebie i
swoich przyjaciół! I nie będziesz... nie pozwolę ci...
– Nie pozwolisz? Ty mi czegoś nie pozwolisz?
Zielone oczy Lily zamieniły się w szparki. Uraził ją do żywego. Jak
on mógł w ogóle mówić do niej w ten sposób. Był jej przyjacielem, do cholery! Widząc
rozeźloną minę Lily, Snape
natychmiast się zreflektował.
– Nie to chciałem powiedzieć... ja... ja po prostu nie chcę, żebyś
wyszła na głupią... on... ty mu wpadłaś w oko, James Potter dowala się do
ciebie! – Te słowa wyrwały mu się chyba mimowolnie. – A on wcale nie jest...
Wszyscy myślą... Wielki mi bohater... czempion quidditcha...
Wyrzucał z siebie urywane słowa, gorycz i złość tak nim owładnęły, że
nie potrafił sklecić zdania. Brwi Lily unosiły się coraz wyżej. Nie
przepadała za Potterem, można nawet powiedzieć, że denerwowała ją sama jego
obecność w pomieszczeniu, jednak nie była tak ogarnięta nienawiścią, jak Sev.
– Wiem, że James Potter jest zarozumiałym palantem – przerwała mu. –
Nie musisz mi tego mówić. Ale Mulciber i Avery są po prostu źli. Oni są źli,
Sev. Nie rozumiem, jak możesz się z nimi zadawać.
Widząc rozpromienioną minę
przyjaciela, Lily wywróciła jedynie oczami i zaczęła się wspinać po schodach.
Nigdy nie zrozumie, jak można przyjaźnić się z takimi okropnymi typami jak
Avery czy Mulciber. To najgorsi Ślizgoni, jakich kiedykolwiek spotkała. Rzucali
zaklęciami na prawo i lewo, w dodatku tymi czarnomagicznymi. Nie mogli znieść obecności żadnego mugolaka, żadnej szlamy, bo tak
nazywali wszystkich, którzy urodzili się w rodzinie mugoli. Nie
mogła zrozumieć, dlaczego jej przyjaciel, który spędzał z nią, szlamą, tyle
czasu, zadawał się z osobnikami ich pokroju. Nie mieściło jej się to w głowie.
Przez resztę drogi do portretu
Grubej Damy, Lily i Severus dyskutowali, jakie pytania, według nich będą
na dzisiejszym egzaminie z ochrony przed czarną magią. Oboje
zgadzali się co do tego, że na pewno będzie coś o użyciu zaklęć ogłuszających,
które powtarzali na ostatniej lekcji przed rozpoczęciem sumów. Według Rudej,
jedno z pytań na pewno będzie dotyczyło poskromienia bogina, gdyż uważała, że ten stwór to najstraszniejszy z poznanych dotychczas przez nią stworzeń.
Lily Evans całą drogę do wieży
Gryffindoru rozmyślała nad niechęcią, jaką większość Ślizgonów darzyła czarodziejów urodzonych wśród mugoli. Nie mogła zrozumieć, dlaczego czysta krew
jest dla nich aż tak bardzo ważna. Może faktycznie była nieobiektywna. Uważała jednak, że nawet gdyby urodziła się w rodzinie czarodziejów czystej
krwi, nadal nie patrzyłaby na wszystkich przez ten dziwny
pryzmat.
Zanim podała hasło Grubej Damie
strzegącej wejścia do wieży swojego domu, pożegnała się z przyjacielem i
życzyła mu powodzenia przed nadchodzącym egzaminem. Wiedziała, że tego dnia już
się nie spotkają. Była bowiem już umówiona z Dorcas Meadowes i Marleną
McKinnon. Miały spędzić czas, który pozostał im do praktycznego egzaminu z obrony przed czarną magią na świeżym powietrzu nad brzegiem jeziora. Dziewczyny uważały, że
przed tak ważnym testem nie powinno się już wertować książek, gdyż mogłoby to
wpłynąć źle na ich pamięć i
nieszczęśliwym trafem, zapomniałyby jedno z najważniejszych zaklęć,
przez co by nie zdały.
Wzdychając ciężko, mruknęła hasło w stronę portretu i przechodząc przez przejście, które ukrywał rozpuściła puszyste włosy, by przed wyjściem Dorcas jeszcze raz ułożyła je w ładny kok.
Nie zwracając uwagi na machającego w jej stronę Pottera, wbiegła na schody
prowadzące do dormitoriów dziewcząt.
________________________________________
BETA: brak.
Witajcie! Jest i rozdział pierwszy. Nie
wiem, czy Wam się spodoba. Za to doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że na
razie nic się nie dzieje. Niestety muszę Was zmartwić, gdyż jeszcze przez co
najmniej dwa rozdziały nie będzie działo się nic ciekawego. Na początek
chciałabym choć troszkę przedstawić Wam bohaterów, dopiero później rozkręcić
akcję.
Jak zapewne zauważyliście, kursywą
zaznaczyłam wszystkie teksty z książki Harry Potter i Insygnia Śmierci, a
dokładnie ze wspomnień Severusa Snape'a. Znajdzie się w tym opowiadaniu jeszcze
kilka takich fragmentów.
Nadal pilnie poszukuję bety, więc za
wszystkie błędy przepraszam i jeśli ktokolwiek gdziekolwiek jakiś znajdzie,
będę bardzo wdzięczna za jego wytkniecie.
W tym rozdziale zdałam sobie sprawę, że mam
poważny problem dotyczący powtórzeń. Nie radzę sobie z nimi i przydałaby mi się
pomoc.
A tak na pożegnanie, wszystkim chciałabym
życzyć wesołych Mikołajek. Mam nadzieję, że pamiętaliście o tym, żeby wyczyścić
swoje buty i dostaliście jakiś mały upominek.
Pozdrawiam serdecznie!
EDIT (7-12-2014)
Rozdział poprawiony dzięki: Rosalii.
EDIT (13-12-2014)
Rozdział zbetowany przez Degausser.
Od razu powiem: akapity są g i g a n t y c z n e. Aż nieestetyczne. Nie dałoby rady walnąć odrobinkę mniejszych? (;
OdpowiedzUsuń"Rozglądała się po wysokim pomieszczeniu i zagryzała wargi coraz bardziej się denerwując." - Powtórzenie "się" i brak przecinka przed "coraz".
"Od strony lochów wychodziła właśnie grupka Ślizgonów, pośród nich zauważyła przygarbioną postać jej przyjaciela," - skoro ona widziała tę postać, to "swojego przyjaciela". ;)
"Na jej policzki powoli wykwitały" - na jej policzkach
"Dziewczęta widząc w jakim stanie jest Evansówna" - fuj! Zła, bardzo zła maniera w fikach, takie -ówny! Dostałam za to po łapach od bety i szerzę wiedzę dalej - tak nieładnie! "Evans" by wystarczyło. ;)
"‒ Lily, nie uwierzysz co przed chwilą powiedziała Dorcas! – blondwłosa, śliczna dziewczyna" - Po pierwsze: "blondwłosa" wielką literą. Po drugie: to wyrażenie jest niepoprawne, "blond" od razu sugeruje włosy. ;)
"Słyszałam wczoraj na spotkaniu dla Prefektów" - "prefektów" małą literą.
"Słyszałam wczoraj na spotkaniu dla Prefektów, że na czas egzaminów teoretycznych, na Wielką Salę rzucane są jakieś zaklęcia, przez które żadne, nawet najbardziej błahe czary nie zadziałają. Tylko grono pedagogiczne i egzaminatorzy znają odpowiednie zaklęcie, które cofa ten czar. " - powtórzenie słowa "czar". Radziłabym zastąpić to w ostatnim zdaniem słowem "urok". ;) I błahe to na pewno nie zadziałają przy barierze, a skoro "nawet" to logiczniej by było, gdyby zauważyła, że nie zadziałają nawet najsilniejsze zaklęcia.
"Chłopcy przybili sobie piątki nad głową rudowłosej koleżanki, po czym widząc jej pełną oburzenia minę, obaj wybuchli gromkim śmiechem." - zmaterializowali się nagle? Kilka minut temu siedzieli jeszcze kilka miejsc dalej. ;)
"Chłopiec puścił oczko do koleżanki" - teraz się przyczepię: ja piętnastolatka nazwałabym już chłopakiem, nie chłopcem. W sumie to James ma w tym momencie już szesnaście lat, o ile dobrze pamiętam jego datę urodzenia.
"Snapem" - Snape'em.
"Zna się ze Snapem jeszcze z przed Hogwartu, to jej przyjaciel, nie mi oceniać jaki on jest. – odezwała się Dorcas" - bez kropki po "jest". http://pomackamy.blogspot.com/p/necronomicon.html - tu masz coś o zapisie dialogów. ;)
"‒ Co z tego, że Ruda nie lubi Huncwotów. Zawsze mogę sobie z którymś poflirtować, w końcu to jedni z najprzystojniejszych facetów w szkole. – pomyślała i odrzuciła na plecy swoje czekoladowe włosy." - bez półpauz i z przecinkiem zamiast kropki po "szkole". Znów wiedza nabyta dzięki becie, więc sto procent racji. xD
"Mogła iść do pokoju wspólnego Gryffindoru" - Pokój Wspólny akurat wielkimi literami.
"Swoja bujną czuprynę związała w węzeł tuż nad karkiem" - zdziwiłabym się, gdyby związała cudzą, więc "swoją" jest tu zbędne. ;)
"Nawet biednych pierwszorocznych, traktowali tak jakby byli robakami. " - przecinek w złym miejscu, powinien być po "tak".
"w nieładnych stronkach." - strąkach
"Ziemista cera chłopaka, jak zwykle ją lekko zdziwiła," - to brzmi lekko bez sensu, lepiej brzmiałoby, gdyby po "jak zwykle" od razu było to o niewidzeniu słońca.
"Zatrzymała spojrzenie na dużych, odrobinę zniszczonych i popękanych męskich dłoniach, które były zaciśnięte na jej ramieniu." - obie? Trochę nieporęcznie.
"Po chwili chłopak chyba zrozumiał, że zbyt mocno ściskał rękę dziewczyny, gdyż rozluźnił palce i spuścił zawstydzony wzrok na splecione dłonie." - swoje? To prędko je splótł, nie ma co. ;)
Usuń"że ma to związek tylko i wyłącznie z Obroną Przed Czarną Magią" - ano właśnie, o ile się nie mylę, nazwy przedmiotów zapisywało się w kanonie mała literą. ;) Ale tu akurat nie jestem pewna.
"Teraz dopiero dochodziło do niej" - docierało
"Dobrze wiedziała, że ta cała banda, która karze na siebie mówić Huncwoci, ciągle planują nowe wybryki i kawały." - planuje. I w ogóle potem Ci czas szaleje w tym akapicie, bo po tym zdaniu powinien być czas przeszły.
"jednak nie była tak ogarnięta nienawiścią, jaką pałał do niego Sev." - "jak Sev" wystarczy.
"Widząc rozpromienioną minę przyjaciela," - dziwny moment sobie wybrał na emanowanie szczęściem. Zwłaszcza, że Lily nie powiedziała, że mu w jakikolwiek sposób wybacza. Przydałoby się jakieś wyjaśnienie.
"Nie mogli znieść w swojej obecności żadnego mugolaka, a tym bardziej żadnej szlamy, bo tak nazywali wszystkich, którzy urodzili się w rodzinie mugoli." - ale kiedy mugolak to właśnie szlama. ;) I tylko chciałam zauważyć pewien błąd, który przewija się w fanfikach: słowo "szlama" na pewno było w użyciu, ale nie latało w te i wewte do każdego mugolaka przy każdej okazji, to najgorsze przekleństwo, jakie znają czarodzieje.
"Lily Evans całą drogę do wierzy Gryffindoru rozmyślała nad niechęcią, jaką wszyscy Ślizgoni darzyli czarodziejów urodzonych wśród mugoli." - łeee, ale nie generalizujmy tak, większość to nie wszyscy. ;) To takie trochę opkowe, wrzucać wszystkich Ślizgonów do jednego wora.
"Zanim podała hasło Grubej Damie strzegącej wejścia do wierzy jej domu" - AAAA! *wali głową w blat* Wieży! Wieży! W-I-E-Ż-Y! No i ponownie: "swojego", nie "jej", bo w tej chwili patrzymy oczami Lily.
Okej, ponarzekałam sobie na poprawność zapisu etc, dorzucę jeszcze, że określanie postaci po kolorze włosów też jest dosyć opkowe. No i w tekście Lily nazywana jest głównie "Ruda", to się pojawia częściej niż jej imię! Może mnie blogaski skrzywdziły, ale ograniczyłabym to określenie, bo też zionie złymi skojarzeniami.
Dobra, to ja się w końcu skupię na treści: nie jest źle. Na początku muszę pochwalić za wyróżnienie w tekście cytatów z książki, wielu autorów tylko je podkrada, nie zaznaczając w żaden sposób, że nie oni napisali te konkretne fragmenty. ;) Rozumiem, że rozdział miał pokazać przede wszystkim wiszącą na włosku przyjaźń Lily i Severusa, którą - jak wiemy z kanonu - zniszczy sam Sev już po egzaminie, jednym tylko słowem? Bo jeśli tak, to moim zdaniem wyszło całkiem nieźle i będzie się zgrywać w ładną całość.
Jak na razie niewiele można powiedzieć o bohaterach. Lily wydaje się zbyt nerwowa... *odpędza wizję Lily-krzykaczki i awanturnicy z blogasków* ...ale zrzucę to na stres przed egzaminami. Niewiele zostało wyeksponowane w tym rozdziale, więc czekam niecierpliwie na następne. ^^
Co do poszukiwań bety: popieram jak najbardziej, bo się przyda. Masz dobry styl, ale przydałby się ktoś do zwracania uwagi na błędy czy lekkie odejścia od logiki. ;)
Pozdrawiam
Rosalia
Edit: o, te akapity wyglądają much better. xD
UsuńOch, dzięki Ci, że wytknęłaś mi te wszystkie błędy. Ostatnio mam straszny problem z klawiaturą w laptopie. Część klawiszy nie chce mi wchodzić i naprawdę muszę się namęczyć, by wstawić spację za pierwszym podejściem :)
UsuńCo do akapitów, na początku ograniczyłam się do tabulatorów w Wordzie, ale później doszłam do wniosku, że jeśli zmienię coś w tekście, czy zmienię cały szablon, wszystko mi się rozjedzie, więc szybko zrobiłam nowy CSS i teraz wszystko wygląda już lepiej. Ty akurat trafiłaś na moment, gdy zmieniałam te akapity i dlatego tak dziwnie one wyglądały. Prawdę mówiąc, aż się przeraziłam, jak to zobaczyłam. ;-)
Wszystkie błędy starałam się poprawić. Mam nadzieję, że teraz już się żaden nie znajdzie.
Jeśli chodzi o tą rozpromienioną minę Severusa - w książce jest to dokładnie w taki sposób przedstawione, jedynie perspektywa jest inna, bo Harry'ego. Chodziło o to, że Snape ucieszył się, że Lily krytykuje Jamesa Pottera.
Co do słowa "szlama", nie mówię tu, że każdy Ślizgon wyzywa tak każdego mugolaka, chodziło mi jedynie o znajomych Seva. Tak samo było w książkach, że Malfoy nie ukrywał swojej niechęci do ludzi takich jak Lily.
Aż mi wstyd tej głupiej WIEŻY. Nie wiem jak to skomentować, bo nie chce mi się wierzyć, że napisałam tak przez przypadek - jak już tłumaczyłam po zakończeniu rozdziału - mam duży kłopot z takimi głupimi błędami. Jak piszę ręcznie, to aż się gadać nie chce na moje błędy. Ludzie w Poradni Psychologicznej mieli chyba rację, że mam dysleksję. Mam tylko nadzieję, że więcej się tak nie ośmieszę ;)
Zastosuję się też do Twojej rady i odpuszczę sobie nazywanie ludzi po kolorze włosów. Po prostu nie chciałam, by aż tak często powtarzały się imiona czy nazwiska danych osób.
Dokładnie taki miał być ten rozdział. Chciałam pokazać, że przyjaźń Lily i Severusa nie była taka idealna. Jeszcze przed nazwaniem Lily szlamą, Snape miał innych znajomych, z którymi spędzał sporo czasu, co było też przyczyną ich kłótni. No bo chyba nikt nie uwierzył, że z najlepszej przyjaźni po tym jednym słowie nie zostało nic? Rozumiem, że to jest najgorsze przekleństwo, ale przyjaźń różne rzeczy wybacza. Dlatego pokazałam tu, że ich przyjaźń zaczęła sypać się o wiele wcześniej.
A co do Lily. Akurat tu tak mi wyszło. Nie mam wizji Lily-awanturnicy. Może i miała tam jakieś swoje odchyły, ale na pewno nie była awanturnicą. Niedługo wszystko się rozkręci, obiecuję.
Ach, beta. Pisałam już do wielu z nich, ale na razie nie dostałam odpowiedzi. W tej chwili bazuję jedynie na Twojej pomocy, za którą serdecznie dziękuję!
Pozdrawiam!
Z miną Seva, przyznam bez bicia, że nie pamiętałam, jak było w książce, więc miałam słabe pole do interpretacji. Gdyby narrator wtrącił wyjaśnienie, czemu tak się ucieszył, to byłoby to mniej wtf-ne, bo jednak niekoniecznie można się domyślić, że Seva bardziej ucieszyło to, że Lily skrytykowała Pottera, niż zmartwił fakt, że nie udzieliła mu jednoznacznego przebaczenia (jak to biblijnie brzmi. xD).
UsuńNie no, ja załapałam, to było oczywiste, ale oni jednak tymi szlamami na prawo i lewo rzucać nie mogą, to przekłamanie fandomu. W swoim gronie na bank, ale nie w szerszym, więc dla Lily to powinny być bardziej podejrzenia niż oczywistość. A nawet, jak oczywistość, to niepotwierdzona, bo w końcu nie siedzi z nimi, a Severus się raczej nie chwali, że jego kumple wyzywają mugolaki od najgorszych.
Oj, to jak na dyslektyczkę to radzisz sobie naprawdę nieźle. Wiele osób, które wali straszliwe błędy, zasłania się tym problemem i już, nie wolno się czepiać, przecież edytory tekstu WCALE nie pomogą ich naprawić, skąd. xD
Rozumiem, to często cel, ale już powołując się na kanon: w książce określa się głównie po imionach i nazwiskach, ewentualnie używa podmiotu domyślnego, czy jak tam to się zwie. ;)
Tak, dla mnie zawsze ta "szlama" po SUM-ach była tylko taką kroplą goryczy, która przelała czarę. To na pewno zaczęło się sypać już wcześniej i fajnie to pokazałaś, choć mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach Lily poda jeszcze jakieś przykłady oprócz tego jednego dnia.
Nie no, ja wierzę, to tylko jeden rozdział jak na razie, w dodatku średnio przyjemny dla niej dzień, więc ma prawo być poirytowana. Liczę, że w dalszych rozdziałach ją ładnie rozwiniesz, bo zawsze lubiłam Lily i drażni mnie, że wiele osób ukazuje ją strasznie płasko.
No, czasem na odpowiedzi się chyba trochę czeka... Ja na szczęście prędko dostałam maile zwrotne od moich ^^ Cóż, co mogę rzec: zawsze służę pomocą. ;p
Pozdrawiam ^^
A ja zawsze będę wdzięczna za każdy komentarz z wytkniętymi błędami.
UsuńTak, dysleksja to moim zdaniem jedna wielka bujda. Jeśli ktoś chce, to potrafi się nauczyć pisać bez błędów ortograficznych. Ja osobiście doszłam do wniosku, że pomaga mi w tym czytanie książek. Dzięki czytaniu tekstu bez błędów, zapamiętuję pisownię danych wyrazów i tak to wychodzi.
A na myśl, tego mojego karygodnego błędu, aż mnie policzki palą. Taki wstyd. Aż mnie moja przyjaciółka wyśmiała. Nie zdziwię się, gdy czytelnicy zobaczą w komentarzach ten błąd i też wybuchną śmiechem.
W założeniu chciałam przedstawić inną wersję Lily niż ta, którą zazwyczaj możemy ujrzeć w różnych opowiadaniach. Moim zdaniem nikt nie mógłby być taki złośliwy, krzyczący i denerwujący się o wszystko. Mogła być nieco wybuchowa, no ale bez przesady.
A jeśli chodzi o przyjaźń między Lily a Severusem, to chcę ją bardziej przybliżyć we wspomnieniach panny Evans. Nikt, kto stracił przyjaciela, nie mógłby tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego. Ja chciałabym pokazać, że Lily też miała rozterki. Też miała momenty, kiedy chciała podejść do Seva i go przytulić, bo brakowało jej czasu z nim spędzonego. Tylko, że przepaść jaka między nimi się utworzyła, nie była do pokonania.
No,więcej nie będę zdradzać, bo później nikt nie będzie chciał czytać opowiadania, gdy całe moje przemyślenia na temat bohaterów zawrę w komentarzach. ;-)
Pozdro! :)
""Mogła iść do pokoju wspólnego Gryffindoru" - Pokój Wspólny akurat wielkimi literami." - małymi, słońce, małymi. :P
UsuńByłam święcie przekonana, że wielkimi... Człowiek całe życie się uczy. xD
UsuńZajrzałam tutaj bez żadnych oporów, ponieważ jako fanka HP uwielbiam opowiadania potterowskie pod każdą postacią. Oczywiście w dalszym ciągu liczę na Twój powrót na snow-stephens, niemniej z przyjemnością zabrałam się za lekturę tego ff :)
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja nadal się zastanawiam, JAKIM CUDEM Lily, reagująca irytacją na samą myśl o Jamesie, ostatecznie wyszła za niego i urodziła mu syna? Czytałam wiele opowiadań traktujących o czasach Huncwotów, innymi słowy miałam do czynienia z różnymi wersjami rozwoju tego związku, mimo to nadal jestem pełna podziwu, że ludzkie nastawienie wobec kogoś może tak diametralnie się zmienić. Zresztą spójrzmy chociażby na postać Severusa Snape'a... To chyba najbardziej złożony bohater w całym cyklu książek Rowling. Za czasów szkolnych taki zamknięty w sobie, odpychający, choć niesamowicie inteligentny, potem zbłądził, by wreszcie wrócić jako bohater, skrywając te swoje bohaterstwo pod maską obojętności i gniewu. Nie dziwię się, że Lily niemal do samego końca stała za nim murem. Nawet kiedy widziała go pałętającego się po korytarzach z tymi niezbyt przyjaznymi Ślizgonami, nawet kiedy się kłócili, kiedy zdzierała sobie na niego gardło, nadal traktowała go jako najlepszego przyjaciela. I to naprawdę jest piękne. Szkoda, że niestety oboje nie mieli potem łatwego życia...
Zauważyłam nić porozumienia między Dorcas a Syriuszem, czy raczej nić flirtu. Mam nadzieję, że ten wątek również rozwiniesz :P
Chciałabym zwrócić uwagę na piękny kontrast, jaki się utworzył poprzez zestawienie prologu i rozdziału pierwszego. Widzimy tę samą główną bohaterkę, ale w zupełnie innej sytuacji. W prologu to dorosła kobieta, żona, matka, patrząca ze strachem w przyszłość, drżąca o życie swoich bliskich. W pierwszym rozdziale to nastolatka, dla której największym problemem jest zdanie egzaminu i nieco nieznośny przyjaciel... Jak to rzeczy szybko się zmieniają.
Oczywiście od razu zwróciłam uwagę na wplecione kursywą cytaty z książki. Absolutnie mnie ujęłaś tym zabiegiem, świetny pomysł.
Nie przejmuj się, jeśli w pierwszych rozdziałach będzie mało akcji, musisz wprowadzić w nastrój, zapoznać czytelnika z bohaterami i tak dalej. Ja np. dawno nie zaglądałam na żadne ff potterowskie, więc miło będzie najpierw wczuć się w odpowiedni klimat.
Póki co czekam na ciąg dalszy, bo początek bardzo udany <3
Bardzo się cieszę, że dalej masz zamiar czytać moje bazgroły. Naprawdę wiele dla mnie znaczą ci stali czytelnicy, którzy już wcześniej dali mi odczuć swoją obecność i zachętę do dalszego czytania.
UsuńNie tylko Ciebie to zawsze dziwiło. Dla mnie byłoby to nie realne. Na niektórych blogach spotkałam się z taką drastyczną przemianą. W jednym rozdziale Lily nie znosi Jamesa, a w drugim już jej na nim zależy. Według mnie, nic nie dzieje się tak szybko, więc postanowiłam napisać jak moim zdaniem wyglądał początek tego związku.
A kontrast, który zauważyłaś, był całkowicie zamierzony. Na początku, gdy dopiero zabierałam się za pisanie tego opowiadania, nie miałam nawet w zamyśle prologu. Jednak, gdy już napisałam kilka rozdziałów postanowiłam, że prolog ukazujący skrawek przyszłości bohaterów na pewno się przyda, więc tak oto napisałam tą jedną stronę a4.
Bardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa. Mam nadzieję, że sprostam wymaganiom i że spodoba Ci się kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Zastanawiałam się przez cały czas, dlaczego niektóre fragmenty są napisane kursywą i wydają mi się znajome, dobrze że napisałaś że to cytaty, bo idiotka ze mnie i nigdy bym na to nie wpadła XD Niewiele się dzieje, ale takie zwykle się uroki początków. Trzeba to przeboleć i czekać, aż akcja przyspieszy :)
OdpowiedzUsuńJames to naprawdę zarozumiały dupek, ale co poradzić na to, że tacy zawsze są najbardziej seksowni? Lily podświadomie chyba też jest nim zauroczona, bo przecież kto się czubi, ten się lubi, a poza tym dobrze wiemy, że zostanie jego żoną. Postać Snape'a zawsze mnie intrygowała, dlatego mam nadzieję, że rozbudujesz tutaj jego wątek. Niewiele akcji w rozdziale, dlatego nie mam co komentować, zgodnie z Twoją prośbą dodam tylko, że jedno powtórzenie bardzo rzuciło mi się w oczy: "Chłopak puścił oczko do koleżanki i niemal równocześnie jego lewa ręka powędrowała do niemal czarnych, potarganych na wszystkie strony włosów, by po chwili zmierzwić je jeszcze bardziej" - dwa razy "niemal".
Czekam na kolejny rozdział :)
PS. U mnie także nowy :)
Dziękuję za komentarz!
UsuńTak, wiem, że na początku zawsze wieje nudą. Czytałam jednak opowiadania, które od razu zachwycały, ale moje tamtym nie dorównuje.
James... Tak, troszkę dupek, ale za to słodki. Ja tam zawsze wolałam Syriusza. Lubię tych niegrzecznych. Taka moja słabość.
I dziękuję też za wytknięcie błędu. Już dziś dostałam poprawiony rozdział od bety, ale nie miałam czasu jeszcze nanieść tych wszystkich poprawek (a jest ich trochę).
Pozdrawiam!
Sama o wiele bardziej cenię komentarze, w których wskazane są błędy, jakie popełniłam, niż te z tekstem typu "fajny rozdział, czekam na kolejny", dlatego zawsze staram się wyrazić jakąś pomocną opinię. I tak, niegrzeczni chłopcy obok słodkich dupków są tymi, którzy zawsze najbardziej pociągają :D
UsuńBardzo dawno nie czytałam o czasach huncwotów, gdyż wszyscy namietnie dręczą dramione ( kiedyś ja też ) dlatego chętnie stanę się twoją czytelniczką :D
OdpowiedzUsuńNie mów, ze nie dzieje sie nic ciekawego bo mnie zaciekawiłaś :D
jestem bardzoo CIEKAWA jak potoczy jej się znajomość zarówno ze Snapem jak i z Potterem.
Piszesz bardzo dobrze, jedyny błąd jaki zauważyłam, ( a raczej nie należe do osób które zauważają błędy bo sama je popełniam :D) to wieża przez ''rz'' ale tylko raz taka wieża się pojawiła :D
czekam na kolejny rozdział :D
Tak, mój problem z ortografią nie zawsze pochodzi tylko ode mnie, ale też od cudownego urządzenia jakim jest Word, ale nadal jest mi wstyd, że ich nie wyłapuję. ;(
UsuńBardzo się cieszę, że Ci się spodobało. Ja jakoś nie przepadam za Dramione - nie wiem czemu. Czytam kilka, ale jakoś się tym nie zachwycam - w sensie samym paringiem.
Dzięki za komentarz, mam nadzieję, że nie zawiodę ;)
Hm, coś zaczyna mi świtać. Wciąż nie do końca jednak jestem w temacie, bo widać, że Twoje opowiadanie raczej jest przeznaczaone dla fanów Hogwartu. Mimo wszystko, nie poddam się :)
OdpowiedzUsuńNo, może nie działo się zbyt wiele w tym rozdziale, ale to przecież dopiero początek! Wszystko przed nami :)
Podoba mi się to, we jaki sposób kreujesz swoich bohaterów. Każdemu nadajesz inną twarz, inne zachowanie i cechy. No, i pomysł z podkreślaniem tekstów z książki jak najbardziej przypadł mi do gustu. W tym wszystkim "starym" prezentujesz również coś nowego :)
O widzisz. to już teraz wiem, czemu conieco było kursywą:) świetny pomysł, żeby wpleść fragmenty z książki.:)
OdpowiedzUsuń