sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 2: Plugawa szlama



"Człowiek, który nie lubi i nie umie przebaczać, 
jest największym wrogiem samego siebie." 
kard. Stefan Wyszyński


Rudowłosa siedziała na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i grzecznie czekała, aż przyjaciółka skończy splatać jej grube włosy. Naprawdę uwielbiała, gdy ktoś bawił się jej kosmykami, jednak dziś nie mogła usiedzieć na miejscu. Nogi same rwały się, by jak najszybciej ponieść ją przed Wielką Salę i czekać na egzamin z obrony przed czarną magią. Za nic w świecie nie chciała się spóźnić. Dobrze wiedziała, że nigdy nie była wyjątkowo uzdolniona z tego przedmiotu, jednak uważała, że zdrowy rozsądek połączony z wiedzą książkową pomogą jej zaliczyć tego suma co najmniej na Powyżej Oczekiwań.
– Lily, na Morganę, czy możesz jeszcze choć przez minutkę się nie ruszać? Kocham twoje włosy, jest ich tak dużo, ale to ma też swoje wady. Jedną z nich jest właśnie to, że układnie ich trwa tak długo i że wymagają takiej ilości wsuwek.
– Dorcas, ja po prostu się troszkę denerwuję. 
Siedząca na łóżku po przeciwnej stronie dormitorium McKinnon prychnęła cicho. 
– No dobra. Zżera mnie stres, zadowolona? – syknęła Lily nie odwracając głowy w stronę Marleny. – Nie wiem, jak wam się udaje tak spokojnie do tego podchodzić. Przecież od tych egzaminów zależeć będzie nasza przyszłość. A jeśli nie zaliczę obrony przed czarną magią, mogę zapomnieć o zawodzie Uzdrowiciela. Żaden zdrowy na umyśle człowiek nie dopuści do tego, by osoba, która nie zdała tego egzaminu na sumach, dostała się na kurs przygotowawczy. Co ja mówię?! Przecież nawet nie pozwolono by mi kontynuować tego przedmiotu w następnym roku. O mój słodki Merlinie, proszę strzeż mnie i nie pozwól mi zmarnować przyszłość!
Przyjaciółki wybuchnęły gromkim śmiechem. Nawet Lily uśmiechnęła się leciutko pod nosem, po czym, widząc, że Dorcas skończyła układać jej rude kosmyki, wstała szybko z łóżka i skierowała się do małej łazienki przylegającej do ich dormitorium. W lustrze wiszącym nad umywalką przyjrzała się dokładnie z każdej strony fryzurze i z zadowoloną miną wróciła do siedzących na jednym łóżku koleżanek.
– Wiesz co, Dor? Tym razem przeszłaś samą siebie. Ostatnio ten koczek wyglądał zupełnie inaczej. A teraz…
— No, co? – Meadowes siedziała z zadowoloną miną i krytycznie przyglądała się swojemu dziełu.
— No, to, że teraz to wygląda jak fryzura na jakiś bal, a nie na egzamin. Merlinie, jak to dobrze, że jesteś moją przyjaciółką i potrafisz wyczyniać takie rzeczy – zaśmiała się głośno Evans, widząc rozświetloną przez dumę twarz współlokatorki.
— Tak, mnie też się podoba – powiedziała wesoło Marlena i przeczesała swoje długie blond włosy palcami. – Tak sobie myślę, że może i mnie mogłabyś coś takiego stworzyć, co, Dor?
Wesołe oczy panny Meadowes zwróciły się na dziewczynę i już miała krzyknąć, że się zgadza, gdy usłyszała pełen zgrozy krzyk Lily.
— Co?! – Wystraszone dziewczęta stanęły na łóżku i z przerażeniem przyglądały się przyjaciółce, która miotała się po dormitorium, jakby została oblana całą czarką ropy z czyrakobulwy.
— Egzamin! Dziewczyny, egzamin! Za trzydzieści minut się zaczyna, a my jak gdyby nigdy nic rozmawiamy sobie o fryzurach. Och, nie. Och, nie. Och, nie! Spóźnimy się!
Gryfonki wymieniły między sobą zdegustowane spojrzenia i wywróciły oczami. Zejście do Wielkiej Sali z Wieży Gryffindoru zajmowało przeciętnie około piętnastu minut, a one znały przecież ten bardzo dobry skrót na szóstym piętrze, za gobelinem, który prowadził do przylegającego do Sali Wejściowej korytarza, dzięki któremu potrzebowały dziesięć minut mniej czasu niż normalnie. Skrót ten pokazali im pod koniec poprzedniego roku James Potter i Syriusz Black, którzy postanowili uratować panny z opresji, gdy te zaspały na pierwszą lekcję z McGonagall.
Widząc jednak, że Lily ze zdenerwowania trzy razy upuściła pióro, a później przez dłuższą chwilę szukała różdżki – która, swoją drogą, znajdowała się w bocznej kieszeni jej szaty – postanowiły wyjść na egzamin wcześniej, by ulżyć pannie Evans i zapewnić ją, że na pewno nie się spóźni.
Chwytając leżące na łóżkach torby szkolne i upewniając się, że miały przy sobie różdżki, szybko wyszły  z dormitorium i śmiejąc się z rudowłosej, która zapomniała o otworzeniu przejścia pod portretem i z niemiłym odgłosem zderzyła się z obrazem Grubej Damy strzegącej wejścia do Wieży Gryfonów. Lily, naprawiając swój błąd, posłała dziewczynom zniechęcone spojrzenie i zbiegła po schodach, nadal twierdząc, że spóźnią się na rozpoczęcie egzaminu.

~*~

— Pióra na bok, proszę! — pisnął profesor Flitwick. — To dotyczy również ciebie, Stebbins! Proszę pozostać na miejscach, podczas gdy ja będę zbierał wasze pergaminy! Accio!
Ponad setka rolek pergaminu poszybowała w powietrzu, prosto w rozpostarte ramiona Flitwicka, zwalając go z nóg. Kilka osób wybuchnęło śmiechem. Kilku uczniów podniosło się z przednich ławek, chwyciło profesora Flitwicka pod ręce i postawiło go z powrotem na nogi. Lily podając ostatni pergamin profesorowi, uśmiechnęła się do niego pogodnie. Miała rację co do tych pytań związanych z poskromieniem bogina. Zastanawiała się jeszcze, czy na pewno wypisała wszystkie cechy identyfikujące wilkołaka. Wydawało jej się, że tak, ale w tej chwili miała ochotę tylko na odpoczynek na świeżym powietrzu.
 — Dziękuję... dziękuję — wysapał profesor Flitwick. — No dobrze, wszyscy jesteście wolni!
Cała sala zawrzała od odsuwanych krzeseł i podnieconych rozmów przyjaciół wymieniających się spostrzeżeniami dotyczącymi egzaminu. Ruda od razu skierowała się w stronę ogromnych drzwi na końcu Wielkiej Sali. Dzięki temu, że posiadała nazwisko zaczynające się na literkę „E”, miała miejsce niemal na samym początku drugiego rzędu. W pierwszym rzędzie, tuż po lewej stronie panny Evans siedział Syriusz Black. Dziewczyna starała się ignorować jego cichy chichot i pełne pewności siebie spojrzenia, które posyłał jej, odkąd skończył pisać.
Doganiając przyjaciółki w Sali Wejściowej, Lily od razu zaczęła wymieniać się z nimi spostrzeżeniami. A raczej wyglądało to tak, że Evans mówiła, a Dorcas i Marlena wymieniały się zniecierpliwionymi spojrzeniami, gdyż ostatnią rzeczą, na jaką miały teraz ochotę, było przewertowanie po raz kolejny listy pytań egzaminacyjnych.
W końcu, a trwało to dosyć długo z uwagi na spory tłum ludzi, którzy pragnęli wydostać się na zalane słońcem błonia, dziewczęta opuściły zamek. Prawie biegiem ruszyły w stronę ich ulubionego miejsca wypoczynkowego, czyli brzegu jeziora, gdzie leżały trzy duże i płaskie kamienie. Dorcas i Marlena szybko zdjęły buty i skarpetki i już brodziły w wodzie, natomiast panna Evans wyczarowała kolorową, miękką poduszkę i rozsiadła się wygodnie na jednym z kamieni.
Po dłuższej chwili, gdy już była pewna, że na każde pytanie odpowiedziała w stu procentach prawidłowo, zwinęła pergamin z pytaniami egzaminacyjnymi i schowała go do szkolnej torby. Jej przyjaciółki nadal dyskutowały zawzięcie o planach wakacyjnych, a ona z braku lepszego zajęcia rozejrzała się ciekawie po odpoczywających na błoniach uczniach. Gdy jej wzrok padł na siedzących pod rozłożystym bukiem chłopców, na twarzy panny Evans pojawiło się zniesmaczenie. James Potter jak zwykle bawił się złotym zniczem, którego prawdopodobnie ukradł ze szkolnego składziku. Gdy tylko zauważył patrzącą się w jego stronę Lily, od razu potargał i tak wiecznie napuszone włosy.
— Merlinie, czy on naprawdę myśli, że będzie wyglądał lepiej? – pomyślała i widząc, że na twarz bruneta wypływa ten jego pełen uwielbienia uśmiech, prychnęła głośno i gwałtownie odwróciła głowę do ochlapujących się chłodną wodą przyjaciółek.
— Lily! Marlena zaproponowała, żebyśmy przyjechały do niej do Doliny Godryka na ostatnie dwa tygodnie wakacji. Co ty na to? Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Będziemy miały czas na pogaduchy i babskie wieczory, no i spotkamy się o dwa tygodnie wcześniej niż zwykle. – Dorcas przemawiała takim przymilnym tonem, jakby uważała, że pomysł wybycia z niemagicznego domu, w którym pełno było wiecznie krzyczącej Petunii, był dla Lily nie do przyjęcia.
Lily już otwierała usta, by powiedzieć, że z wielką chęcią przyjmie zaproszenie panny McKinnon, gdy ta, zapewne myśląc, że Evans chce się wymigać, podbiegła do niej i zaczęła przekonywać.
— Lily, proszę. Zobaczysz, będzie fajnie. Mój brat zaopatrzy nas w duże ilości najlepszego miodu pitnego i będziemy balowały od rana do wieczora. Urządzimy sobie salon piękności i Dorcas będzie nas mogła uczesać jak na prawdziwy bal. No i pójdziemy razem na Pokątną, zrobimy najpotrzebniejsze zakupy i może uda nam się spotkać kogoś znajomego? Lily, proszę!
Stojące teraz przed rudowłosą dziewczęta, patrzyły na nią z błagalnymi wyrazami twarzy. Marlena wyglądała tak, jakby w każdej chwili miała zamiar paść na kolana i błagać przyjaciółkę o zgodę, na tę pięknie zaplanowaną wizytę w Dolinie Godryka. Po chwili milczenia panna Evans wyrzuciła w górę ręce i krzyknęła, że się zgadza, na co pozostałe dziewczęta wybuchły głośnym śmiechem i rzuciły się wyściskać koleżankę.
Nie dane im było długo cieszyć się tą chwilą wesołości, gdyż dotarły do nich podejrzane okrzyki dochodzące zza ich pleców. Kiedy się odwróciły, dostrzegły wijącego się na trawie Severusa Snape’a. Lily od razu zerwała się na równe nogi i pobiegła w tamtą stronę, natomiast dziewczyny, po dłuższym zastanowieniu, postanowiły podejść bliżej i posłuchać, o co tym razem poszło.
Rudowłosa była kilka metrów od Huncwotów, gdy James wypowiedział zaklęcie, a z ust leżącego na ziemi chłopaka popłynęły różowe mydlane bańki. Widząc, jak jej przyjaciel dławił się mydlinami, panna Evans zdenerwowała się jeszcze bardziej.
— Zostawcie go w spokoju! – krzyknęła ze złością.
James i Syriusz spojrzeli w tamtym kierunku. Wolna ręka Jamesa natychmiast podskoczyła do jego włosów.
— Wszystko w porządku, Evans? — spytał James, a ton jego głosu stał się nagle uprzejmy, głębszy, bardziej dojrzały.
 — Zostawcie go w spokoju — powtórzyła Lily. Patrzyła na Jamesa ze wszystkimi oznakami wielkiej niechęci. — Co on wam zrobił?
 — No cóż — stwierdził James po chwili zastanowienia — chodzi bardziej o to, że istnieje, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Wielu z otaczających ich uczniów zaśmiało się, włączając w to Syriusza i Glizdogona, ale ani Lupin, wciąż najwyraźniej skupiony na swojej książce, ani Lily tego nie uczynili.
 — Myślisz, że jesteś zabawny — powiedziała zimno — ale jesteś tylko aroganckim, znęcającym się szmaciarzem, Potter. Zostaw go w spokoju.
 — Zostawię, jeśli umówisz się ze mną, Evans — odparł szybko James. — No dalej, umów się ze mną i nigdy więcej nie położę różdżki na starym Smarku.
Za jego plecami Zaklęcie Unieruchamiające przestawało działać. Snape cal po calu ruszył, czołgając się w kierunku swojej różdżki, wypluwając kłęby mydlanej piany.
 — Nie umówiłabym się z tobą nawet gdybym miała wybierać między tobą i wielką kałamarnicą — oznajmiła Lily.
 — No to pech — powiedział rześko Syriusz i odwrócił się z powrotem do Snape'a — OJ!
Ale już było za późno. Snape wymierzył swoją różdżkę prosto w Jamesa. Błysnęło światło i na twarzy Jamesa pojawiła się rana, opryskując krwią jego szaty. Jamesem okręciło. Po następnym błysku światła Snape wisiał do góry nogami w powietrzu. Jego szaty opadły mu na głowę, odsłaniając wychudłe, blade nogi i parę poszarzałych majtek. Wielu, pośród małego tłumu, zaczęło bić brawa. Syriusz, James i Glizdogon ryczeli ze śmiechu. Lily, której wściekły wyraz na twarzy zadrżał leciutko przez chwilę, jakby miała zamiar się uśmiechnąć, powiedziała:
 — Sprowadź go na dół!
 — Oczywiście — odparł James i machnął w górze różdżką. Snape upadł na ziemię jak pognieciony kłębek. Wyplątując się ze swoich szat, wstał szybko z podniesioną różdżką, ale Syriusz krzyknął:
 — Petrificus Totalus! — I Snape przewrócił się znowu, sztywny jak deska.
 — ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU! — krzyknęła Lily.
Teraz i ona miała wyciągniętą różdżkę. James i Syriusz zerkali na nią ostrożnie.
 — Ech, Evans, nie zmuszaj mnie, żebym cię zaklął — powiedział poważnie James.
 — Więc zdejmij z niego tę klątwę!
James westchnął głęboko, po czym zwrócił się w stronę Snape'a i wymruczał przeciwzaklęcie.
 — Proszę bardzo — powiedział, kiedy Snape gramolił się na nogi. — Masz szczęście, że Evans tu była, Smarkerusie.
 — Nie potrzebuję pomocy od takiej małej, plugawej szlamy jak ona!
Lily mrugnęła.
 — W porządku — odparła chłodno. — W przyszłości nie będę się przejmować. I na twoim miejscu wyprałabym majtki, Smarkerusie.
 — Przeproś Evans! — ryknął James na Snape'a, z różdżką groźnie wycelowaną w niego.
 — Nie chcę, byś ty go zmuszał do przeprosin — powiedziała Lily, patrząc na Jamesa. — Jesteś tak samo zły jak on!
 — Co? — żachnął James. — Ja NIGDY nie nazwałbym cię... no wiesz jak!
 — Czochrasz włosy, bo myślisz, że fajnie jest wyglądać jakby się właśnie zeszło z miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, łazisz po korytarzach i ciskasz zaklęciami w każdego, kto cię wkurza, tylko dlatego, że potrafisz... Jestem zdziwiona, że twoja miotła może w ogóle oderwać się od ziemi, kiedy siedzi na niej taki wielki dupek jak ty. MDLI MNIE, gdy na ciebie patrzę!
Odwróciła się na pięcie i odeszła pospiesznie.
 — Evans! — krzyknął za nią James. — Hej, EVANS!
Nie odwróciła się, nie mogła. W jej zielonych oczach pojawiły się łzy upokorzenia i rozgoryczenia. Jej przyjaciel, który od zawsze powtarzał, że jej pochodzenie jest bez znaczenia, teraz pokazał swoją prawdziwą twarz i to co, naprawdę o niej myślał. Nie wiedziała dokładnie, w jaki sposób dotarła pod portret Grubej Damy, ale nie chciała się nad tym zastanawiać. Jej myśli pochłaniał widok wykrzywionej niechęcią i obrzydzeniem twarzy Severusa, natomiast całą siłą woli powstrzymywała łzy cisnące się do oczu.
Podała hasło i z impetem wpadła do pokoju wspólnego, jednak nie zaszczycając nikogo ani jednym spojrzeniem, pobiegła do dormitorium i zatrzasnęła się w łazience. Wiedziała, że za chwilę do pokoju wejdą jej przyjaciółki, a nie chciała w tej chwili z nimi rozmawiać. Prawie od początku ich znajomości, dziewczyny próbowały wytłumaczyć jej, że Snape nie jest wart jej uwagi, że każdy Ślizgon jest taki sam. Nie rozumiały, dlaczego Lily się z nim przyjaźniła. A teraz, gdy nareszcie dały jej spokój i pogodziły się z faktem, że Severus był jej przyjacielem, on powiedział coś, co pokazało, że przez te wszystkie lata ją okłamywał.
Jak mogła łudzić się, że ona, szlama, miała szansę na prawdziwą przyjaźń z mieszkańcem domu Salazara Slytherina? Czym się różniła od tych wszystkich znienawidzonych przez niego mugolaków? No właśnie, niczym. A ona naiwnie wierzyła, że Severus jest inny, że dla niego  jej pochodzenie nie ma znaczenia. No cóż, myliła się. Po jej policzkach płynęły gorące łzy zawodu.
Słysząc otwierające i po chwili zamykające się drzwi dormitorium, uznała, że dobrze zrobiła, chowając się w toalecie. Nie miała w tej chwili ochoty na rozmowę, nawet z najlepszymi przyjaciółkami. Doskonale wiedziała, co od nich usłyszy, a nie była jeszcze gotowa na tę rozmowę.
Nie miała pojęcia, jak długo przebywała za zamkniętymi drzwiami łazienki. Łzy już dawno przestały płynąć, a serce i oddech zwolniły swój rytm. Pogodziła się z zaistniałą sytuacją i postanowiła, że nie da Snape’owi tej satysfakcji. Nie będzie przeżywać rozpadu ich przyjaźni, nie będzie więcej płakać. Nie pokaże po sobie, że w jakikolwiek sposób obeszło ją to, co powiedział. Będzie twarda i dokończy ten semestr jakby nigdy nic się nie stało.
Wstała z miękkiego dywanu leżącego na środku łazienki, na zesztywniałych nogach podeszła do drzwi i lekko je uchyliła. Zobaczyła przyjaciółki siedzące na łóżku Dorcas tuż obok łazienki. Dziewczyny podniosły głowy znad notatek i posłały jej współczujące spojrzenia. Miała nadzieję, że nie było widać, iż spędziła ten czas na płaczu, jednak widząc minę brunetki, która z zimną wściekłością zacisnęła usta w wąską linię, zrozumiała, że było odwrotnie.
— Lily... — zaczęła Marlena, jednak Ruda pokręciła lekko głową. 
Nie chciała słuchać słów pocieszenia. Nie potrzebowała tego. Pogodziła już się z losem i miała zamiar iść na przód mimo wszystko.
— Nie, Mar. Miałyście rację, a ja, głupia, ślepo wierzyłam w jego szczerość. Teraz już wiem, co o mnie myśli i cieszę się z tego. Nie ma sensu się załamywać. Kiedyś i tak by się to stało.
Dziewczyny patrzyły na Lily ze zdziwieniem. Nie wiedziały, że ich przyjaciółka tak szybko pogodzi się z tą nieprzyjemną wiadomością. W końcu od zawsze broniła Snape’a i uważała, że jest jej przyjacielem. Nie można było powiedzieć o nim złego słowa, gdyż Evans rzucała im wściekłe spojrzenia i wychodziła z dormitorium, trzaskając drzwiami. A teraz z takim spokojem mówiła o końcu ich wieloletniej przyjaźni, jakby nic dla niej nie znaczyła.
— Dobrze, Lily. Ale jeśli tylko będziesz chciała o tym porozmawiać, wiedz, że jesteśmy z tobą – dodała Dorcas, uśmiechając się do niej delikatnie.
— Jasne. Dzięki, dziewczyny.
— Wiecie, chyba powinnyśmy już zejść do Sali Wejściowej. Za dziesięć minut wchodzą pierwsze osoby, więc lepiej, żebyśmy nie spóźniły się na swoją kolej – odezwała się Meadowes, na co pozostałe Gryfonki kiwnęły zgodnie głowami i ruszyły do wyjścia.

____________________________________________

BETA: Degausser.

Oto i rozdział drugi. Nie jestem z niego zadowolona. Coś mi w nim nie pasuje, ale nie wiedziałam już, co mogę zrobić, by go poprawić.
Postanowiłam, że rozdział trzeci dodam trzydziestego grudnia. Taki mały prezent z okazji zakończenia roku. Mam nadzieję, że nic się nie wydarzy i zdołam go opublikować.
Co tam u Was słychać? U mnie praca idzie pełną parą. Sprzątanie, gotowanie i pieczenie. Ciągle jest coś do zrobienia, już się bałam, że nie dam rady dziś dodać rozdziału. Ale udało się i mam nadzieję, że poprawiłam wszystkie błędy, które wytknęła mi Degausser.
Chciałabym Wam wszystkim życzyć wesołych, spokojnych i przede wszystkim zdrowych świąt, dużo weny twórczej i czasu na spisanie wszystkich pomysłów oraz wypoczynku przed powrotem do szkół i uczelni. 
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze, że nie przeczytałam jeszcze ani jednej z książek J.K Rowling, a w tej chwili jestem w trakcie czytania Insygnii Śmierci. Tak, ostatnia część na początku, no ale cóż, taką dała mi koleżanką, a nie mogę się oprzeć. Niestety w tej chwili mam remont i nie mam pojęcia, gdzie ta książka się podziała, więc od dłuższego czasu nawet nie zerknęłam na nią okiem.
    Wiedziałam, że Severus nazwał Lily szlamą, jednak nie spodziewałam się, że w momencie, kiedy mu pomogła. Może wtedy, kiedy by się kłócili, ale nie w takim... Nie wiem, czy chłopak miał czyste myśli i czy ktoś go do tego nie zmusił, bo nie chce mi się wierzyć, że powiedział to ot tak, bo w końcu również był w niej zakochany. Chyba że wyszło mu to tak po prostu, nawet się tego nie spodziewał, a później tego żałował. Ale najgorzej jest z Lily - jak ona się musi czuć. Trzy tygodnie temu sama dowiedziałam się o paru kłamstewek przyjaciela, ha, jeszcze czytając jego wiadomości na facebooku... Na szczęście wyjaśniliśmy sobie to, ale ja byłam bliska całkowitego załamania. Powracając. Potter. Nienawidzę tego dupka! Ogółem za całą tą rodziną Potterów nie przepadałam, a przede wszystkim za Jamesem. Przyznaje szczerze, że Severus jest moją drugą ulubioną postacią z Harrego Pottera i bardzo żałuje, że Rowling postanowiła dać go nam więcej dopiero w Książe Półkrwi, a potem w Insygnii Śmierci. I nienawidzę go za Severusa. Za mojego kochanego Severusa. A przyjaciółki Lily... Też za nimi nie przepadam. Sama nie wiem. Chyba jedynie lubię samą Lily i Severusa w tym opowiadaniu, no i Lupina oczywiście, którego jest zdecydowanie ZA MAŁO :c

    Przepraszam, że tak późno i na dodatek nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału, no ale teraz mam czas, więc nadrabiam. Całuję! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Dla mnie książki o Harrym Potterze były dzieciństwem. Powróciłam do nich trzy lata temu dzięki młodszej siostrze, a teraz prawie cały czas je czytam. Za każdym razem odnajduję w nich coś nowego, coś czego nie zauważyłam poprzednim razem.
      No cóż, jeśli o mnie chodzi, nigdy nie lubiłam Snape'a. Po prostu jestem wielką fanką kanonu, dlatego na wszystko patrzę oczami dziecka, czytającego o znęcającym się nad Harrym profesorem Snape'm.
      Dlatego w moim opowiadaniu nie będzie dużo o Severusie. To opowieść o Huncwotach i ich losach. Mogę jedynie obiecać, że Lupina na pewno będzie o wiele więcej. To dopiero początki, gdzie muszę osadzić całą akcję między informacjami z kanonu, a tym co sobie wymyśliłam.
      Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i że zachęcę Cię do przeczytania całej serii Harry Potter.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Przykro mi, nie bawię się w tego typu sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dolina Godryka? Czy tylko mi się wydaje, czy James Potter też tam mieszka? Jeśli tak, to te ostatnie dwa tygodnie wakacji Lily zapowiadają się naprawdę wyjątkowo ciekawie :D Mnie się podobał ten rozdział. Działo się w nim więcej, niż w poprzednim no i wyraźnie pokazałaś słabość Jamesa do Lily. Już nie mogę się doczekać, aż stanie się ona obustronna. Chyba już to wcześniej mówiłam - uwielbiam w opowiadaniach takich aroganckich dupków, jakim jest James. Oczywiście do pewnego momentu, bo czasem zdarza im się przejść samych siebie. Ale jak na razie Twój bohater ma u mnie duży plus.
    Współczuję Lily. Nawet nie wyobrażam sobie, jak musiała się czuć w takiej sytuacji. Prawdę powiedziawszy, nazywając ją szlamą, Snape po prostu ją zdradził. Ciekawią mnie przyczyny jego zachowania, bo nie pamiętam już, czy w książce zostały one wyjaśnione. Dlaczego tak bardzo uraził dziewczynę, którą kochał? Liczę na to, że to wyjaśnisz, bo nie mam pod ręką książki, żeby to sprawdzić.
    Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz! :)
      Tak, w Dolinie Godryka mieszkają również Potterowie, i TAK, te ostatnie dwa tygodnie zapowiadają się naprawdę nieźle ;-)
      Zanim nadejdzie czas "miłości", głównych bohaterów mojego opowiadania, to minie jeszcze sporo czasu i rozdziałów. Specjalnie zaczęłam pisać rozdziały od zakończenia piątej klasy, gdyż chciałam przedstawić to jak zmieniały się stosunki między Lily i James'em. W książce, jeszcze w piątej klasie, Lily nienawidziła James'a, a już w siódmej byli ze sobą, więc jak to się stało? Wiele ludzi zadaje sobie to pytanie, dlatego ja chciałam pokazać moją "wersję" wydarzeń ;-)
      Jeśli chodzi o Snape'a to mogę jedynie zdradzić, że planuję kilka rozdziałów jemu poświęconych, ale co z tego wyjdzie to się jeszcze okaże.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Rozdział zaczął się całkiem przyjemnie. Oczywiście, w powietrzu wyczuć można nutę stresu, wręcz paniki, ale scena z robieniem sobie włosów sprawia, że to wszystko nie wydaje się być aż takie straszne :) Swoją drogą, ja sama, tuż przed egzaminem staram się gadać o wszystkim albo robić wszystko, co nie będzie mi przypominać o zbliżającym się egzaminie ;) Czuję się wtedy odrobinę lepiej ;)
    Za to końcówka zrobiła się naprawdę przykra... Myślę, że wszystko mocno wymknęło się spod kontroli. Pod wpływem emocji ludzie mowią różne rzeczy. Nie zmienia to faktu, iż to wszystko było mocno nie w porządku. Ale tak to już bywa. Czasem najpierw się mowi, a potem dopiero się myśli. Kurde, mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni i że wroci do normy. Szkoda stracić przyjaciela...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam pojęcia co ci nie pasuje.. dla mnie ten rozdział jest genialny:DLili ma charakterek;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam pojęcia co ci nie pasuje.. dla mnie ten rozdział jest genialny:DLili ma charakterek;)

    OdpowiedzUsuń