wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 3 : Nieprzyjęte przeprosiny




"Jeżeli jesteś szczęśliwy, możesz uszczęśliwiać również innych." 
Ludwig Feuerbach


Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z upływającego czasu, nim się obejrzała, przyszła kolej na nią. Jeszcze szybciej minął jej cały egzamin, wydawało jej się, że trwał zaledwie dwie minuty, a już było po wszystkim. Wykonała wszystkie zadania, nawet nie musząc się nad nimi zastanawiać, od razu znała zaklęcie, którego musiała użyć. Zadowolona z siebie wyszła przez wskazane jej przez profesora Flitwicka drzwi, prowadzące na korytarz na pierwszym piętrze. Od razu skierowała się do pokoju wspólnego, by tam poczekać na przyjaciółki.
Lily, przez stres przed egzaminem, źle spała w nocy. Teraz, siedząc w wygodnym, zapadniętym fotelu, tuż obok kominka, czuła, jak powieki ciążyły jej niemiłosiernie. Powoli odpływała w objęcia Morfeusza, gdy na fotel obok niej ciężko opadł Black, który uśmiechnął się do niej wesoło.
– No i koniec, co, Evans? Nareszcie mamy spokój i możemy się obijać.
– To znaczy, że do tej pory robiłeś coś innego? – spytała Lily sarkastycznie.
Doskonale wiedziała, że nie sprowokuje tym Blacka do odejścia i pozostawienia jej w spokoju. Jak zwykle to ona będzie musiała opuścić swoje ulubione miejsce przy kominku, by nie musieć słuchać niestworzonych opowieści, jakimi zawsze raczył ją Syriusz.
– No wiesz co?! Evans, ja się bardzo dużo uczyłem. Założę się, że dostanę co najmniej dwa wybitne.
W głosie chłopaka słychać było nieskrywaną dumę z samego siebie.
– Nie mów "hop", póki nie dostaniesz oficjalnych wyników – mruknęła cicho Lily.
Syriusz działał jej na nerwy. Nie podobało się jej to, jak na nią patrzył. Taksował ją spojrzeniem, jak wystawę sklepową ze średnio interesującymi sprzętami. Wywoływał tym dreszcze na jej ciele. Szybko poprawiła spódnicę, która odsłoniła za dużą partię ud. Widząc kpiący uśmiech Blacka, oblała się rumieńcem i pożałowała, że miała upięte wysoko włosy, gdyż z chęcią by się teraz za nimi schowała.
Zamiast tego, podniosła tylko dumnie głowę, już miała zamiar wstać i odejść, gdy jej towarzysz odezwał się ponowie, całkowicie odmienionym, niepodobnym do niego głosem:
– Czy ten śmieć raczył cię już przeprosić?
Zamurowało ją. Siedziała z szeroko otwartymi oczyma, wpatrując się w poważną twarz Syriusza. Chciała coś powiedzieć, jednak głos odmówił jej posłuszeństwa. Potrząsnęła lekko głową, odwracając twarz w stronę niepalącego się w tej chwili kominka. Czuła na sobie badawcze spojrzenie kolegi, jednak nie miała zamiaru wdawać się z nim w niepotrzebne dyskusje.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej przyjaźń z Severusem stała pod znakiem zapytania już od wielu tygodni. Oddalili się od siebie. Mieli zupełnie inne poglądy i ich zdania diametralnie różniły się w zbyt wielu kwestiach. Najbardziej bolał ją fakt, że Sev postanowił załatwić sprawę przy niemal całej szkole. Tyle lat udawał, że nie czuł do niej obrzydzenia z powodu tego, z jakiej rodziny pochodziła, a nie mógł wytrzymać jeszcze kilku godzin i powiedzieć jej tego na osobności?
Syriusz, domyśliwszy się, jak brzmiałaby odpowiedź, zacisnął mocno szczęki, uwydatniając przy tym ostre, arystokratyczne rysy twarzy. Nie lubił Evans. Denerwowało go jej zachowanie. Wkurzało go to, że odrzucała za każdym razem Pottera, to, że rozdawała szlabany na prawo i lewo za każdy, nawet naprawdę śmieszny kawał. Niemniej jednak współczuł jej. Szlama to najgorsze wyzwisko, jakim można obrazić czarodzieja pochodzącego z niemagicznej rodziny. W rodzinnym domu Blaków słowa tego używano nadwyraz często. Pani Black pragnęła wychować synów na prawdziwych czystokrwistych paniczów, jednak w jego przypadku się to nie udało. Syriusz był dumny z tego, że został Gryfonem i za nic w świecie nie obraziłby nikogo za to, że pochodził z niemagicznej rodziny.
– Nie przejmuj się tym padalcem, Evans. – Głos Blacka był cichy i spokojny. – Nie jest wart twojej przyjaźni.
Lily już miała odpowiedzieć, żeby przestał wtrącać się w nie swoje sprawy, gdy przejście pod portretem otworzyło się i do pomieszczenia weszło kilku uczniów, w tym jej dwie przyjaciółki. Dziewczyny rozejrzały się po okrągłym pokoju i zauważając Lily siedzącą z Syriuszem przy kominku, postanowiły do nich dołączyć.
– Cześć wam! – wykrzyknęła Dorcas, opadając z impetem na stojącą naprzeciw Blacka kanapę. Obok niej usiadła Marlena. – Nareszcie koniec! Słodki Merlinie, już się nie mogę doczekać tych cudownych chwil spędzonych na leniuchowaniu.
Syriusz parsknął śmiechem, do złudzenia przypominającym szczeknięcie psa, czym rozbawił swoje towarzyszki. Przez dłuższy czas cała grupa wspominała ubiegający właśnie rok szkolny, co chwila chichotając. Gdy w pokoju wspólnym pojawiła się reszta Huncwotów, rozmowa przy kominku stała się o wiele głośniejsza, a napady śmiechu coraz częstsze. Nie minęła godzina, odkąd wszyscy uczniowie skończyli egzamin i porozsiadali się w różnych miejscach pokoju wspólnego, gdy James Potter wpadł na genialny pomysł:
– Zróbmy imprezę! – krzyknął na całe gardło, co wywołało chichoty wśród młodszych uczniów i gromki aplauz wśród tych starszych.
Lily nie zauważyła nawet, kiedy chłopcy przynieśli różnego rodzaju przekąski piętrzące się teraz na stolikach poustawianych pod jedną ze ścian. Obok przepysznych pasztecików, soczystych wątróbek i ogromnych mis pełnych różnego rodzaju lodów, stało mnóstwo butelek kremowego piwa, Ognistej Whisky i soku dyniowego. Każdy uczeń mógł znaleźć coś dla siebie. Huncwoci jak zwykle o niczym nie zapomnieli. Na pokój wspólny Gryffindoru rzucili zaklęcia wyciszające, w pomieszczeniu dudniła wesoła i skoczna muzyka, a na jednej ze ścian widniał wielki transparent z migoczącym napisem: "KONIEC EGZAMINÓW!!!".
Panna Evans nie powiedziała przyjaciółkom o rozmowie z Syriuszem. Chłopak od pojawienia się dziewczyn zachowywał się tak, jakby nigdy nie wspomniał o tym smutnym wydarzeniu sprzed kilku godzin. Lily natomiast nie mogła przestać o tym rozmyślać. W jej głowie panował chaos, nie miała ochoty teraz wszystkiego roztrząsać, chciała się bawić jak wszyscy inni, nie przejmować się jakimiś przykrymi słowami usłyszanymi z ust przyjaciela.
–Cóż, teraz to już nie jest mój przyjaciel – mruknęła pod nosem.
Gwałtownie podniosła się z fotela, zwracając tym na siebie uwagę grupki szóstoklasistów, którzy zajęli jeden ze stolików niedaleko jej miejsca. Udając, że nie widziała zdziwionych min Gryfonów, podeszła do stolika z przekąskami i zamiast wybrać sobie coś do jedzenia, chwyciła pierwszą lepszą butelkę, mając nadzieję, że będzie to Ognista Whisky. Kiedy podniosła butelkę do oczu, by w nikłym świetle wydobywającym się z nielicznych zapalonych świec przeczytać nazwę trunku, u jej boku pojawił się nie kto inny jak James Potter.
– Czego sobie panienka życzy? – odezwał się szarmanckim tonem, kłaniając się lekko z ręką za plecami jak wytworny lokaj. – Mogę zaproponować przepyszny, robiony własnoręcznie przez skrzaty domowe miód pitny, cudowne, słodkie w smaku piwo kremowe, najlepszy sok dyniowy w tym zamku oraz Ognistą Whisky, która potrafi rozgrzać nawet najbardziej zziębniętych gości.
Lily z uśmiechem na ustach obserwowała wyczyny Pottera, który każdy kolejny napój prezentował z godnością znawcy trunków, pokazując jej teatralnym gestem butelki. James zawsze ją irytował. Zachowywał się, jakby był pępkiem świata, jakby wszystko, czego sobie zażyczył musiało być podane na tacy. Jednak nie tego wieczora. Dziś chłopak normalnie rozmawiał i nie starał się za wszelką cenę zaprosić jej na randkę.
Nie chciała się z nim umówić z dwóch powodów. Pierwszym było jego dziecinne zachowanie w stosunku do Severusa, którego wraz z Blackiem traktowali jak popychadło. Drugim natomiast fakt, że nie chciała być jego kolejną zabawką. James mógł mieć każdą dziewczynę o jakiej zamarzył. Był przystojny, zabawny i wesoły. Naprawdę dobrze grał w  Quidditcha i nie był najgorszy w czarach. Niemal wszystkie dziewczyny w szkole pragnęły, by James Potter zwrócił na nie uwagę, a on nie próżnował i co jakiś czas można było zobaczyć go z którąś z dziewcząt. Jednak on się nie poddawał i wciąż zaczepiał Lily. 
Przez całą piątą klasę wykrzykiwał na korytarzach miłosne wyznania. Co najmniej raz w tygodniu znajdywała w swoich podręcznikach liściki, w których za każdym razem zapewniał ją o swoich uczuciach i błagał o randkę. A ona zawsze odmawiała. Widziała, jak traktował inne dziewczyny. Spotykał się z nimi raz, góra dwa razy, całował na korytarzach, a później wybierał nowy obiekt i kolejna panna padała jego ofiarą. Nie chciała być jak te dziewczyny, nie chciała się zaangażować, a później zostać porzucona.
– Poproszę szklaneczkę ognistej, sir – odpowiedziała wesoło Lily, dając się wciągnąć w tę zabawę.
Dziewczyna widziała, jak w oczach Pottera pojawił się błysk rozbawienia, gdy teatralnym gestem otworzył butelkę i nalał do dwóch szklanek bursztynowego płynu. Podał jedną Lily, uśmiechając się lekko.
– Za same wybitne na sumach. – Wniósł toast i delikatnie stuknął o jej szklankę.
– Za same wybitne na sumach i wspaniałe wakacje – odpowiedziała Lily, po czym jednym haustem wypiła całą zawartość szklaneczki.
Na jej policzki wystąpiły rumieńce. Poczuła, jak napój pozostawiał po sobie gorący szlak. Jej gardło wypełniło nieprzyjemne pieczenie, po chwili osłabło. Uśmiechnęła się do oniemiałego chłopaka, który zszokowany wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi ustami. Po raz pierwszy w życiu miała ochotę się napić i to, że jej towarzyszem był akurat James Potter, nie sprawiało jej problemu. Wyjęła z jego dłoni wciąż nietkniętą szklankę i opróżniła jej zawartość, patrząc Potterowi prosto w oczy.
Chichot narastał w jej wnętrzu. Widok zdziwionej miny jednego z Huncwotów tylko jeszcze bardziej ją rozbawił. Po chwili wybuchnęła niepochamowanym śmiechem, a James, po krótkiej chwili osłupienia, dołączył do niej.
Mało ze sobą rozmawiali tego wieczoru, jednak podobało jej się, że z ust Pottera ani razu nie wypłynęła prośba o randkę. Przez cały rok pytał ją o to tyle razy, że miała już dość. Tym razem James śmiał się z jej rumianych policzków, naśladował profesor McGonnagal i małego profesora Flitwicka, czym rozbawił ją do łez, a na koniec pociągnął ją na parkiet, gdzie w szaleńczym tempie wykonywał różne dziwne figury, przez co Lily nie miała szansy za nim nadążyć.
Już dawno nie śmiała się tak długo i wyczerpująco. Nie myślała o problemach i z jej głowy całkowicie wyparował przykry incydent ze Snape’em w roli głównej. Robiła śmieszne miny, wywijała z Jamesem i innymi znajomymi na parkiecie, a co jakiś czas wypijała kolejny kieliszek Ognistej Whisky przyniesiony przez któregoś z Huncwotów.
Lily widziała Dorcas obściskującą się z Syriuszem i Marlenę szalejącą na parkiecie z Peterem Pettigrew. Nie zwróciła uwagi na to, że jednego z czwórki nierozłącznych przyjaciół brakowało. Była zbyt przymroczona alkoholem, by zauważyć taki szczegół.

Chwilę przed północą, gdy impreza powoli zaczynała się kończyć, a muzyka została wyłączona, Lily i jej przyjaciółki siedziały zmęczone na jednej z kanap, Syriusz i James opowiadali jakiś śmieszny kawał, co chwilę wybuchając śmiechem, a Peter siedział skulony na jednym z foteli, przegryzając dyniowe paszteciki. Większość Gryfonów schowała się już w dormitoriach, tylko nieliczni maruderzy okupowali jeszcze wytarte kanapy i fotele w pokoju wspólnym Gryffindoru.
W pewnym momencie przejście pod portretem Grubej Damy otworzyło się i do pomieszczenia wkroczyła niska, pulchna dziewczynka z dwoma długimi, ciemnymi warkoczami. Oczy wszystkich obecnych w okrągłej sali zwróciły się na nią, wywołując na jej twarzy purpurowy rumieniec.
– Mary! Co robiłaś poza wieżą Gryffindoru po ciszy nocnej? Przecież wiesz, że nikomu nie wolno wychodzić na korytarze. – Lily stanęła na drżących nogach, złapała się pod boki i przybrała groźną minę.
– Wracam ze skrzydła szpitalnego.
Evans zmieszała się lekko, zawstydziła się, że tak naskoczyła na trzecioklasistkę, która nie była niczemu winna.
– No, dobrze. To leć już do swojego dormitorium. Jest już późno. – Lily uśmiechnęła się do dziewczynki i  z powrotem usiadła na kanapie.
– Ale… Ty jesteś Lily Evans, prawda?
– Yyy… Tak. Stało się coś?
Lily wyprostowała się jak struna. Nie miała pojęcia, o co mogło chodzić.
– Bo na korytarzu siedzi taki Ślizgon i chciał wejść do naszej wieży. Ale Gruba Dama go nie wpuściła, więc jak tutaj szłam, to kazał mi ci przekazać, że będzie spał pod portretem, jeśli do niego nie wyjdziesz – powiedziała dziewczynka i szybko uciekła do dormitorium.
W pokoju wspólnym zapanowała cisza. Niewiele osób pozostało jeszcze w pomieszczeniu, jednak wszyscy patrzyli w tej chwili na Lily, która siedziała jak sparaliżowana i szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w zamknięte wejście do wieży.
W jednej chwili James Potter i Syriusz Black poderwali się na równe nogi i z wściekłymi minami ruszyli do wyjścia.
– Już ja mu pokażę – mruknął James. – Jak on śmie się tu pokazywać. Parszywy, brudny Smark!
– NIE!
Lily podbiegła do chłopaków i wyciągnęła rękę, by ich zatrzymać. Nie miała zamiaru pozwolić, by Potter i Black wychodzili przez nią z wieży. Jeśli Severus naprawdę jest na zewnątrz, może dojść do nieprzyjemnej wymiany zdań, a nawet do pojedynku. Nie mogła do tego dopuścić.
– Ja pójdę. – James już otwierał usta, by zaprotestować, jednak Lily nie dała mu dojść do słowa. – Nie będziecie ryzykowali przyłapania przez któregoś z nauczycieli patrolujących korytarze. Ja tam pójdę i każę mu spadać.
Pottera chyba zamurowało, bo stał z nierozumiejącą miną, spoglądając to na Evans, to na przyjaciela, który jedynie kiwnął głową do dziewczyny i pociągnął Jamesa z powrotem na fotel. Lily natomiast odetchnęła głęboko i przeszła przez przejście.
Na korytarzu panowała ciemność. Przez chwilę Lily nie widziała zupełnie nic, jednak ktoś zlitował się nad nią i zapalił różdżkę. Był to Severus Snape. Siedział na zimnej, kamiennej podłodze naprzeciwko wejścia do wieży Gryffindoru i wpatrywał się w nią z ulgą malującą się na twarzy. Szybko podniósł się na nogi i podszedł do dziewczyny, która cofnęła się, uderzając plecami o portret.
–Nie podchodź – szepnęła.
–Tak mi przykro.
–Nie interesuje mnie to.
–Przepraszam!
–Oszczędź sobie płuc. Wyszłam tylko dlatego, że Mary mi powiedziała, że zamierzasz tu spać, dopóki nie wyjdę.
–Tak było. Tak bym zrobił. Nie chciałem nazwać cię szlamą, to mi się po prostu...
–Wyrwało, tak? –W głosie Lily nie było współczucia. –Już za późno. Tłumaczyłam się za ciebie przez kilka lat. Wszyscy się dziwią, że w ogóle z tobą rozmawiam. Ty i ci twoi przyjaciele śmierciożercy... no i co, nawet nie możesz zaprzeczyć! Nie możesz zaprzeczyć, że wy wszyscy chcecie nimi zostać! Nie możesz się doczekać chwili, gdy staniesz się sługą Sam-Wiesz-Kogo, prawda?
Otworzył usta, ale zaraz je zamknął, nie wypowiedziawszy słowa.
–Nie mogę dłużej udawać. Ty wybrałeś swoją drogę, ja wybrałam swoją.
–Nie... wysłuchaj mnie, ja nie chciałem...
–...nazwać mnie szlamą? Przecież tak nazywasz każdego, kto urodził się w rodzinie mugoli, Severusie. Czym ja się różnię?
W głowie Lily szalały emocje. Czuła się zraniona i upokorzona. Była zła, że przez tyle lat wierzyła w zapewnienia Severusa o ich przyjaźni i broniła go za każdym razem, gdy któryś z jej znajomych mówił o nim złe rzeczy. Teraz widziała, że była naiwna. Nie rozumiała tylko, jaki miał cel w udawaniu, że ją lubi. Nie chciała o tym myśleć.
Ognista Whisky, którą wypiła tego wieczoru, dodawała Lily odwagi i pewności siebie, mimo że czuła lekkie zawroty głowy i drżące nogi. Nie zamierzała dać się przeprosić ani wybaczyć Sevowi. Ich przyjaźń już nie istniała, zniszczył ją dawno temu, tylko ona tego nie zauważyła.
Widziała, że Snape miał zamiar jeszcze coś powiedzieć, chciał złapać ją za rękę i przytrzymać, by mu nie uciekła, jednak Lily popatrzyła na niego z odrazą, tak, jak on patrzył na nią wtedy, na błoniach. Nie życzyła sobie, by ją dotykał. Skoro brzydził się tym, kim jest, nie powinien tu nawet przychodzić. Nie czekając na dalsze wyjaśnienia ani pokrętne tłumaczenia, podała Grubej Damie hasło i zniknęła w pokoju wspólnym. Kątem oka widziała, jak Snape odchodzi ze spuszczoną głową.

Lily, leżąc w łóżku, nakryta grubą, puchową pierzyną, zastanawiała się nad wydarzeniami z minionego dnia. Kłótnia z Severusem w bibliotece powinna dać jej do myślenia, a jednak nie zwróciła na to większej uwagi. Często pomijała fakt, że Sev coraz częściej znikał z innymi Ślizgonami. Później był ten napad na Mary McDonald, lecz ona nigdy nie powiązała Snape'a z tym wydarzeniem.
A jeśli on też brał w tym udział? Przecież tak bronił Mulcibera i Avery’ego…
To, co wydarzyło się na błoniach, chciała jak najszybciej wyprzeć z pamięci. Nie miała ochoty po raz kolejny przywoływać w myślach wyrazu twarzy Severusa, gdy nazwał ją szlamą. Ta nienawiść bijąca z jego oczu bolała ją chyba najbardziej. Nie to, że ją przezwał, lecz to, w jaki sposób na nią patrzył, jakby była niczym, robalem, którego brzydził się dotknąć.
– To już koniec. On wybrał swoją drogę, a ja swoją – szepnęła w przestrzeń i przekręciła się na lewy bok, by móc patrzeć przez okno na gwiazdy.
Lily powoli zapadała w otępienie. Była zmęczona, a Ognista Whisky sprawiała, że jej powieki stały się ciężkie niczym z ołowiu. Ostatnie, co zwróciło jej uwagę, to duża, okrągła tarcza księżyca widniejąca na ciemnym niebie.


___________________________________________

BETA: Degausser.

Już myślałam, że nie uda mi się dziś dodać tego rozdziału. Blogspot wariuje. Od ponad dwóch godzin próbuję opublikować post, lecz wyskakiwał błąd. Dopiero teraz się udało. 
Co mogę powiedzieć na temat rozdziału trzeciego? Chyba tylko tyle, że bardzo szybko i przyjemnie mi się go pisało. Miałam nadzieję, że nie zrobiłam dużo błędów, jednak gdy dostałam poprawiony rozdział od bety, aż złapałam się za głowę, tak był upstrzony komentarzami. Jestem beznadziejna w sprawdzaniu, umykają mi najprostsze błędy. 

A na koniec tego roku, chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze, spełnienia wszystkich marzeń, by niczego Wam nie brakowało, by uśmiech z Waszych twarzy nie schodził oraz by wszystkich pisarzy wena twórcza nigdy nie opuszczała. Udanego Sylwestra! Pozdrawiam!

12 komentarzy:

  1. Przeczytałam! Ale skomentuję jutro - padam na twarz.
    Dziękuję za dedykację, nie musiałaś. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały dzień szykowałam naszą dzisiejszą imprezę, nawet nie miałam czasu usiąść i napisać nic sensownego.
      Nie pomyślałabym, że Syriusz będzie chciał pocieszyć Lily. To troszkę do niego nie podobne, ale co ja tam wiem. Za to podobało mi się to, że James w końcu zaczął zachowywać się normalnie. Może nareszcie dojrzeje i Lily zwróci na niego większą uwagę?
      Severus zachował się okropnie, ale znasz moje zdanie, zawsze lubiłam tych złych, tych z czarnymi charakterami. Dlatego, mam nadzieję, że będzie o nim więcej w kolejnych rozdziałach.
      A tak przy okazji, jestem na Ciebie zła, że nie pozwalasz mi przeczytać tych rozdziałów, które już masz zapisane na dysku. Zawsze byłam do przodu z Twoją twórczością, a teraz dałaś mi kopa w tyłek ;-)
      Dobra, idę się szykować. Buźka ;*

      Usuń
    2. Ajć, to tu Cię boli! :-) Nie pokarzę Ci kolejnych rozdziałów, mówiłam już dlaczego i zdania nie zmienię, musisz się przyzwyczaić do tego, że rozdziały będziesz czytać tak jak wszyscy czytelnicy - po opublikowaniu.
      Jeszcze dokładnie nie wiem, ile poświęcę rozdziałów dla Severusa, więc nic konkretnego nie mogę Ci o nim powiedzieć. A jeśli chodzi o Syriusza, to moim zdaniem w większości fanfików Black przedstawiany jest jako arystokratyczny dupek, a ja chcę pokazać, że każdy ma jakieś uczucia, a Syriusz nienawidzi marginalizowania ludzi. James zawsze był normalny :D A Lily już i tak zwróciła na niego uwagę.
      Impreza była świetna <3

      Usuń
  2. moze to nie do konca na temat, ale jako ze ja kocham Syriusza, ciesze sie, ze go przedstawiłaś tak, a nie inaczej, choc na razie nie było go zbyt duzo. Niby nie lubi Ebans i nawet trudno sie dziwić dlaczego, a i tak potrafił do niej podejść i na swój sposob ja pocieszyć. Równiez Ja,sa zachował sie na imprezie całkiem dojrzałe, choc zdziwiło mnie troche, ze tak traktuje dziewczyny... To wlasciwie trudno sie dziwić, ze Lilu nie chce soe z nim umówić... Troche mnie tym wkurzył, nie powiem. Segerus...no coz, nie potrafi wybrać, a moze po prostu sie boi. Lubie jest starsza wersje, naprawde, ale nie do konca jestem za ta młodzieńcza... Przykro mi. twoja evans z pewnością musi wyluzować, ale jak widac, czasem potrafi. Moze jej przyjaciółki tez w tym jej troche pomogą. Jestem ciekawa, czy cos wyniknie z tego obściskiwania sie Dorcas z Syrisuzem, mam nadzieje, ze tak ;) piszesz zgrabnie i mi o ze bohaterowie sa dopiero pod koniec piątej klasy, podoba mi sie :) w prologu lily narzekała,ze James ja przezywa., ale sama była chyba w tym jeszcze gorsza. To tak na koniec chciałam zauważyc. Z niecieprliwoscia czekam na cd. Zaparszam na moj blog z miniaturka,i, zarówno autorskimi,jak off potterowskimi.zapraszam na zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz. Cieszę się, że spodobało Ci się moje opowiadanie i mam nadzieję, że nie rozczaruję Cię kolejnymi rozdziałami.
      Jeśli chodzi o Syriusza i Dorcas, to nie wiem jeszcze, czy kiedykolwiek będą razem, gdyż obecnie mam zupełnie inną koncepcję na tych bohaterów.
      Celowo zaczęłam pisać opowiadanie właśnie w tym momencie, gdy bohaterowie kończą piąty rok w Hogwarcie, gdyż to właśnie wtedy kończy się przyjaźń Severusa i Lily a zaczyna się coś dziać między panną Evans i Jamesem Potterem.
      Dziękuję za zaproszenie na Twojego bloga, jeśli tylko znajdę chwilę czasu, możesz być pewna, że do Ciebie wpadnę. ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. No proszę, nie sądziłam, że Lily tak chętnie spędzi czas z Jamesem. To bystry chłopak, może dostrzeże, że takim zachowaniem więcej u niej zyska. Trzymam za niego kciuki!
    Marne to tłumaczenie Severusa. Na miejscu Lily też nie dałabym się przekonać do tego, że żałuje swojego zachowania. Ale dalej jestem ciekawa, dlaczego tak okrutnie ją potraktował, skoro była miłością jego życia. Czekam, aż to rozwiniesz.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny w Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj ;) Wiedziona ciekawością i Twoim cudownym komentarzem postanowiła zajrzeć i do Ciebie. Przed chwilą dosłownie pochłonęła wszystkie rozdziały i teraz czekam z niecierpliwością na kolejne. Już nie mogę się doczekać kiedy pojawi się nowy post i moi cudowni Huncwoci.
    Uważam że te czasy są zdecydowanie najlepsze i nie mogę zrozumieć dlaczego Rowling tak mało poświęciła tej cudownej czwórce. Mogłabym o nich czytać w nieskończoność, zwłaszcza o Syriuszu <3
    Jeżeli chodzi o Twoje opowiadanie to jestem naprawdę szczerze zaskoczona. Wszyscy wiemy, jak temat Lily i Jamesa jest oklepany i mimo iż nie wprowadzasz póki co nic nowego to i tak chcę coraz więcej i więcej. Być może to zasługa Twojego niezwykle lekkiego pióra, a być może stęskniłam się za takimi typowymi opowiadaniami. Wszyscy chcą jakoś urozmaicać, pokazać tą historię od zupełnie innej strony, a może niepotrzebnie? Może właśnie czegoś takiego, co Ty tworzysz nam wszystkim brakowało?
    Co do Severusa to mam nadzieję, że Lily da sobie z nim spokój, wyjątkowo nie lubię tej postaci. Liczę na jeszcze więcej Jamesa i mam nadzieję, że te wakacje w Dolinie Godryka, o których było wspomniane wcześniej przyniosą jakieś ciekawe sytuacje z Lily i Jamesem w roli głównej ;)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz! Cieszę się bardzo, że zajrzałaś do mnie i że Ci się spodobało. Czasy Huncwotów są dla mnie najciekawsze, pewnie dlatego, że pani Rowling tak mało na ich temat napisała. My (czyli amatorzy) mamy prawie niczym nieograniczone pole działania, dlatego pewnie większość wplata w losy głównych bohaterów swoich nowych tak, by powstało coś bardziej oryginalnego. Ja postawiłam na prostotę, gdyż chciałam pokazać historię, której pani Rowling nie napisała. W książce jest mowa tylko o tych głównych bohaterach, dlatego oparłam swoje opowiadanie właśnie na nich.
      Jeśli chodzi o Severusa - przyznam się szczerze, że nie lubiłam jego dorosłej wersji, gdyż jestem wielką fanką kanonu, w którym Snape był przedstawiony bardzo negatywnie, jednakże nie wiem jeszcze do końca, czy będzie dużo o nim w moim opowiadaniu. Jest on tylko postacią trzecio albo nawet czwarto planową.
      Rozdział jest już częściowo napisany, muszę mu poświęcić trochę więcej uwagi i wysłać do bety. W każdym razie, mogę obiecać, że wakacje w Dolinie Goryka, spodobają się wszystkim fanom Jamesa ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Kolejny blog, który kradnie mój wolny czas - nieładnie...
    Ale tu mnie masz, kocham Huncwotów i Evans!
    Twoje opowiadanie czyta się bardzo przyjemnie. Dobrze i zrozumiale wszystko opisujesz, a to, że tak genialnie wplatasz fragmenty z książki do swojej twórczości - masz u mnie wielkiego plusa!
    Syriusz-pocieszyciel? - jestem jak najbardziej na tak! Kocham Blacka, bo jak go tu nie kochać? Lubię go właśnie w takiej wersji, gdy chwilami zapomina o sobie, by pomóc innym (nawet tym, których niekoniecznie lubi).
    A Lily i James? Moje kochane gołąbeczki! Nie spodziewałam się, że Evans tak miło spędzi czas z Rogaczem, ale podoba mi się. Jestem ciekawa ich dalszych perypetii, zwłaszcza, że czekają ich wakacje w Dolinie Godryka! :)
    Brakowało mi tu jedynie Lupina, ale wiadomo... pełnia.
    Pozdrawiam!
    + obserwuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Dziękuję za miły komentarz! Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się to jak piszę - mam ten sam problem. Ciągle pojawiają się nowe blogi, od których nie mogę się oderwać - a sesja trwa ;)
      Syriusz jest moim ulubionym bohaterem :) Może i nie jest głównym, ale nadal ulubionym ;) Może kiedyś skuszę się na napisanie opowiadania o Syriuszu? Może, kiedyś :)
      Nowy rozdział pojawi się na blogu już niebawem, jak tylko wróci od bety.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Ten rozdział jest przepełniony bólem. A przynajmniej ja mam takie wrażenie. Nawet sukces na egzaminie i z pozoru luźna imprezka stoją w cieniu tej calej afery z Severusem. Ale się porobiło. Nie dziwię się, że dziewczyna czuje się zraniona. Reszta tylko dodatkowo próbuje ją utwierdzić w przekonaniu, że nie powinna mu wybaczać, chociaż to przecież powinna być jej samodzielna decyzja. Ale myślę, że to "odmienność" tak wpływa. On jest inny... Inny. Nie taki, jak oni. Jak cała reszta. Jest "padalcem", ktory dodatkowo miał czelność nazwać Lily szlamą. Cóż, myślę, że to wszystko za bardzo było sterowane emocjonalnym pobudzeniem. Lily też nie do końca w tym rozdziale trzeźwo myślała. Była nabuzowana, zła i rozgoryczona... To wszystko mocno ją zabolało.
    Cóż, nieźle się porobiło. Jakoś mi się teraz tak smutno zrobiło... Nie sądziłam, że opowiadanie o Potterze może tak na mnie wpłynąć, ale myślę, że to głównie zasługa Twojej twórczości. Jesteś niesamowita! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawa dla Lily, że nie pozwoliłą sie przeprosić.. hmmm widać, że zaczeła się dogadywać z Jamesem:)
    www.czarnekrolestwo.blog.pl

    OdpowiedzUsuń